OLGA
Jest niesamowity. Naprawdę. Mogłabym wpatrywać się w Niego do końca życia, bez jedzenia, picia, oddychania. Mogłabym, bo On byłby tym wszystkim dla mnie. Dawałby mi natchnienie na każdy kolejny dzień i satysfakcję, że mogłam przyglądać się czemuś, co jest najpiękniejszym stworzeniem tego świata.
Kocham Go. Z całego swojego maleńkiego serca. Z każdej żyły, przez którą przepływa miłość. Z mózgu, który jest nastawiony na Jego osobę. Z oczu, które pragną patrzeć na Niego dzień i noc. Z ust, które mają nieodpartą ochotę wyssać z Niego całe to uczucie, którym mnie darzy. Z dłoni, które chcą czuć Jego ciało i mieć pewność, że będzie obok już zawsze. Kocham Go i nie pozwolę by ktoś to zniszczył. Bo nikt ani nic nie jest warte uczucia, które zbudowaliśmy my sami, własnymi dłońmi, od podstaw, dla siebie, umacniając tę miłość własnymi sercami.
Uwielbiam Jego ciche mruczenie przez sen. Zupełnie jak maleńki kotek z duszą tygrysa. Nie mogę się oprzeć, więc całuję Go w policzek, a Jego ciało machinalnie przesuwa moje i w jednej sekundzie znajduję się pod Nim.
- Patrzyłaś na mnie jak śpię. - rzucił, całując moją szyję.
- To źle?
- A mówiłem coś przez sen?
- Hmm.. Niech pomyślę..
- Ja nie mówię przez sen! - krzyknął, przygryzając moją wargę.
- Ale mruczysz! - zaśmiałam się.
- A ty chrapiesz.
- Nieprawda. - oburzyłam się z lekkim grymasem na twarzy.
- Prawda. - odpowiedział, łącząc nasze usta niewidzialną nicią miłości. - I muszę przyznać, że bardzo podoba mi się twoje chrapanie. Jest strasznie seksowne. - powiedział, po czym dotknął dłonią mojego uda, biodra, brzucha, tworząc tym samym gęsią skórkę usianą niesamowitą przyjemnością.
Kochana Mamo,
wyjeżdżam z tego miasta. Nie pasuję tutaj, to nie mój świat. Odnalazłam Cię i właściwie tylko o to mi chodziło. Nie miałam wielkich nadziei, nie myślałam o przeprowadzkach czy powrotach, nie liczyłam też na to, że wpadniemy sobie w ramiona na przywitanie. Zawsze z góry zakładam, że coś się nie uda lub nie będzie takie, jakie być powinno, i chyba właśnie ta myśl pomogła mi przetrwać.
Piszę, bo jestem zbyt słaba by spojrzeć Ci w oczy i powiedzieć to wszystko. Żyję na tym świecie osiemnaście lat i od początku wszystko szło nie tak, jak powinno. Nie wiem czy to ja zawiniłam, ale to chyba niemożliwe, przecież byłam tylko dzieckiem, małą kruszynką, która nie potrafiła mówić, a co najgorsze, poprosić Cię byś została ze mną na zawsze.
Jak myślisz, czy gdybyś wtedy podjęła odwrotną decyzję, spojrzała na całą sytuację z innej perspektywy, czy gdybyś w tamtej chwili podeszła do mnie jeszcze raz, odwróciła się i uroniła o jedną łzę więcej, czy to by coś zmieniło? Pytam, bo nie wiem, kto jest winowajcą zrujnowania mojego świata. Pytam, bo bardzo jestem ciekawa jak wyglądałoby życie z Tobą, z kobietą, która chciała kochać, która pragnęła mnie tak samo mocno, jak ja Jej. Nie mam Ci nic za złe, bo nie wiem dlaczego jest tak, a nie inaczej. Żałuję tylko, że nie chciałaś poświęcić chwili, by porozmawiać ze mną i wyjaśnić to wszystko krok po kroku.
Jestem Twoją córką. Wiesz o tym od osiemnastu lat i umiesz normalnie funkcjonować. Chodzisz na zakupy, do pracy, masz kolejne dziecko i męża. Potrafisz istnieć, ale czy to znaczy, że tak samo dobrze potrafisz żyć? Informację, że moja mama nie jest tak naprawdę moją mamą, nabyłam od niedawna i jakoś nie mogę się z tym pogodzić. Mówią, że początki są trudne i z czasem wszystko mija. Nie sądzę. Ten ból siedzi we mnie, zwyczajny ból psychiczny, ból osamotnienia, ból, który nie daje o sobie zapomnieć podczas wykonywania codziennych czynności. Byłam zwyczajną dziewczyną, aż pewnego dnia wszystko runęło. Cały ten świat zburzył się, przeistoczył w piekło, miejsce, w którym nie mogę się odnaleźć. Tata mówił do mnie 'Aniele', więc wydaje mi się, że trafiłam do nieodpowiedniego pomieszczenia. Chciałabym już stąd wyjść, ale sama nie dam rady. Choć muszę przyznać, że były momenty, w których udawało mi się podnieść i sięgnąć odrobiny nieba. Choć przez chwilę mogłam poczuć jak to jest tutaj, pośród ludzi, w zwykłym życiu, bez problemów, bez niedoskonałości, bez samotności, bez bólu.
Mamo, nie mam do Ciebie pretensji. Być może boisz się powiedzieć, że tęskniłaś albo masz ku temu swoje powody. Nie naciskam. Po prostu wyjeżdżam. Chciałam Ci tylko przypomnieć, że istnieję, że jestem w tym całym szarym świecie, między ludźmi, oddycham tym samym powietrzem co Ty i każdej nocy patrzę w to samo niebo. Czasami zastanawiałam się o czym myślisz lub co teraz robisz, choć nie mogłam wyobrazić sobie Twojej twarzy. Myślę, że teraz będzie mi łatwiej.
Tęskniłam. Muszę to przyznać. Tęskniłam za czymś, czego nigdy nie miałam, choć powinnam. Tęskniłam za kobietą, która powinna teraz stać przede mną i słuchać o wakacyjnych planach. Tęskniłam za człowiekiem, który jest twórcą mojego życia. Tęskniłam, choć nigdy nie wiedziałam za czym.
Czasami wyobrażałam sobie nas, leżące na jakiejś plaży, daleko stąd. Trzymałyśmy się za ręce i śmiałyśmy wniebogłosy. Machałyśmy beztrosko nogami, jakbyśmy chciały odepchnąć od siebie powietrze. Byłyśmy tam same, we dwie, tylko Ty i ja, matka i córka, razem, na wyłączność. Wyobrażałam sobie jak pieczemy razem ciasteczka i popijamy je mlekiem. Później biegniemy razem prosto do morza i ogrzewamy się wspólnym kocem. Ciągle się śmiejemy i z czegoś żartujemy. Wyglądamy jakbyśmy znały się od urodzenia, jakby nigdy nic nie stanęło pomiędzy nami. Wyglądamy pięknie, wiesz? Tak bardzo idealnie.
Mówią, że wszystko co dobre szybko się kończy, ale ja nie mogłam odczuć tej dobroci. Nie pozwoliłaś mi na to.
Chciałabym móc wpaść w Twoje ramiona, poczuć Twoją dłoń na mojej głowie i usłyszeć kilka ciepłych słów. Chciałabym choć na chwilę stać się Twoją córką. Chciałabym usiąść obok i porozmawiać jak matka z dzieckiem. Chciałabym cofnąć się o kilka lat, siedzieć w swoim maleńkim różowym pokoju i czekać na Twój powrót z wywiadówki. Później usłyszeć krótką sprzeczkę z tatą, który wziąłby mnie pod obronę i spojrzeć w złość Twoich oczu, które gdzieś na środku pokoju spotykają się z moimi krzyczącymi cichutko: przepraszam, że lubię bić się z chłopakami. Naprawdę chciałabym odczuć, że Cię mam, że jesteś i byłaś, że od początku do końca będę mogła mówić do Ciebie 'mamo' i to stanie się najodpowiedniejszym zwrotem.
Wiem już, że jest za późno. Mam swoją mamę, choć strasznie dziwnie to brzmi. W pewnym domu daleko stąd jest kobieta, która zajęła się mną, gdy byłam małym niewinnym dzieckiem. Kobieta, która wpajała mi wszystkie zasady. Kobieta, która uczyła mnie chodzić, mówić, czytać i pisać. Kobieta, która pomogła mi przezwyciężyć samotność, gdy pierwszy raz zostawiła mnie samą w przedszkolu. Kobieta, która zawsze będzie czekać na mnie z otwartymi ramionami. Kobieta, która kochała, kocha i będzie kochać, niezależnie od sytuacji, miejsca, czy czasu. Niezależnie czy będę obok, czy daleko stąd. Niezależnie, czy będę dawała znaki życia, czy też nie. Ona będzie mnie kochać, bo jest moją mamą.
Jestem tylko ciekawa, czy żałujesz. Czy gdybyś mogła cofnąć czas, zrobiłabyś to? Czy wróciłabyś wtedy do mnie i powiedziała, że przepraszasz, ale jestem Twoim dzieckiem i nie wyobrażasz sobie beze mnie życia? Czy odebrałabyś mnie i zaopiekowała się najlepiej jak potrafisz? Czy kochałabyś i szeptała na dobranoc, że zawsze będziesz przy mnie? Czy żyłabyś ze mną w naszym wspólnym domu, z naszymi wspólnymi problemami, z naszym wspólnym życiem? Czy chciałabyś bym była Twoją córką? Teraz, na tą chwilę, odpowiedz sobie samej na to pytanie. Czy chciałabyś pokochać mnie na nowo?
- Skarbie, jest już późno, dlaczego nadal nie śpisz? - zapytał mnie Honoriusz, obudziwszy się ze snu. - Piszesz pamiętnik? - rzucił, całując mnie w policzek. - To słodkie.
Pragnę Ci powiedzieć, że bardzo cieszę się z naszego spotkania. Choć było jakie było i niewiele z niego wynikło, każda z nas wie swoje. Nie żałuję, że przyjechałam, przynajmniej wiem po kim mam oczy. Nie jesteś złym człowiekiem, nie będę potępiać Cię za to, co zrobiłaś osiemnaście lat temu, w końcu nie po to tutaj przyjechałam. Miałam nadzieję, że w końcu Cię zobaczę, i udało się.
Nadszedł czas pożegnania, więc po prostu będę życzyć Ci szczęścia w dalszym życiu. Chcę by wszystko układało się po Twojej myśli i według Twoich planów. Masz męża i dziecko, doceń ten piękny dar, jaki sprawiło Ci życie. Nie każdy dostaje to, na co zasłużył. Tobie się udało. Uszanuj to.
- Spakowałaś wszystko? - zapytał Honoriusz, pomagając mi przesiąść się z łóżka na wózek.
- Tak. Dziękuję.
Spojrzeliśmy po raz ostatni na pusty już pokój hotelowy, po czym Honor zatrzasnął za nami drzwi. Zjechaliśmy windą na dół i udając się w stronę parkingu, wsiedliśmy do auta.
- Musimy jeszcze podjechać pod dom mojej.. pani Szymańskiej.
- Dlaczego? Myślałem, że już to zakończyłaś.
- Bo to prawda, po prostu chcę coś zrobić.
Chwilę później byliśmy już na miejscu.
- Mogę cię o coś prosić? - zapytałam, podając mu kopertę.
- Oczywiście. - odpowiedział, wysiadając i wrzucając ją do skrzynki. - Możemy ruszać?
Spojrzałam po raz ostatni na dom, który mógłby być moim, który mógłby stać się moją codziennością, miejscem moich dziecięcych czasów i chwil spędzonych wspólnie ze swoją własną mamą.
- Tak. - odpowiedziałam, patrząc jak spod oczu ucieka coś, co nie mogło znaleźć umiejscowienia w czasie, coś co nie było ani przeszłością ani teraźniejszością ani przyszłością, coś co nigdy nie było moje, a mimo to opuszczałam to miejsce z pewnym sentymentem.
P.S.
Życie zbyt szybko przeminęło i ani się obejrzałaś, było już za późno byś mogła zmienić decyzję. Nie obwiniaj się. Po prostu każdego wieczoru spójrz w niebo, wybierz jedną gwiazdę i wmów sobie, że to ja nią jestem, i patrzę na Ciebie i mam świadomość jak wiele musiało kosztować Cię oddanie mnie w ręce innej osoby. I choć nie wiem ile bólu zadała Ci tamta chwila, wiedz, że nic nie równa się z uczuciem, jakie wzrasta we mnie z każdym momentem bez Ciebie. To nie jest nienawiść, tylko miłość, zupełnie czysta i klarowna miłość do Ciebie.
Bądź dzielna, Mamo.
Kocham Cię.
Twoja Olga.
Kochana Mamo,
wyjeżdżam z tego miasta. Nie pasuję tutaj, to nie mój świat. Odnalazłam Cię i właściwie tylko o to mi chodziło. Nie miałam wielkich nadziei, nie myślałam o przeprowadzkach czy powrotach, nie liczyłam też na to, że wpadniemy sobie w ramiona na przywitanie. Zawsze z góry zakładam, że coś się nie uda lub nie będzie takie, jakie być powinno, i chyba właśnie ta myśl pomogła mi przetrwać.
Piszę, bo jestem zbyt słaba by spojrzeć Ci w oczy i powiedzieć to wszystko. Żyję na tym świecie osiemnaście lat i od początku wszystko szło nie tak, jak powinno. Nie wiem czy to ja zawiniłam, ale to chyba niemożliwe, przecież byłam tylko dzieckiem, małą kruszynką, która nie potrafiła mówić, a co najgorsze, poprosić Cię byś została ze mną na zawsze.
Jak myślisz, czy gdybyś wtedy podjęła odwrotną decyzję, spojrzała na całą sytuację z innej perspektywy, czy gdybyś w tamtej chwili podeszła do mnie jeszcze raz, odwróciła się i uroniła o jedną łzę więcej, czy to by coś zmieniło? Pytam, bo nie wiem, kto jest winowajcą zrujnowania mojego świata. Pytam, bo bardzo jestem ciekawa jak wyglądałoby życie z Tobą, z kobietą, która chciała kochać, która pragnęła mnie tak samo mocno, jak ja Jej. Nie mam Ci nic za złe, bo nie wiem dlaczego jest tak, a nie inaczej. Żałuję tylko, że nie chciałaś poświęcić chwili, by porozmawiać ze mną i wyjaśnić to wszystko krok po kroku.
Jestem Twoją córką. Wiesz o tym od osiemnastu lat i umiesz normalnie funkcjonować. Chodzisz na zakupy, do pracy, masz kolejne dziecko i męża. Potrafisz istnieć, ale czy to znaczy, że tak samo dobrze potrafisz żyć? Informację, że moja mama nie jest tak naprawdę moją mamą, nabyłam od niedawna i jakoś nie mogę się z tym pogodzić. Mówią, że początki są trudne i z czasem wszystko mija. Nie sądzę. Ten ból siedzi we mnie, zwyczajny ból psychiczny, ból osamotnienia, ból, który nie daje o sobie zapomnieć podczas wykonywania codziennych czynności. Byłam zwyczajną dziewczyną, aż pewnego dnia wszystko runęło. Cały ten świat zburzył się, przeistoczył w piekło, miejsce, w którym nie mogę się odnaleźć. Tata mówił do mnie 'Aniele', więc wydaje mi się, że trafiłam do nieodpowiedniego pomieszczenia. Chciałabym już stąd wyjść, ale sama nie dam rady. Choć muszę przyznać, że były momenty, w których udawało mi się podnieść i sięgnąć odrobiny nieba. Choć przez chwilę mogłam poczuć jak to jest tutaj, pośród ludzi, w zwykłym życiu, bez problemów, bez niedoskonałości, bez samotności, bez bólu.
Mamo, nie mam do Ciebie pretensji. Być może boisz się powiedzieć, że tęskniłaś albo masz ku temu swoje powody. Nie naciskam. Po prostu wyjeżdżam. Chciałam Ci tylko przypomnieć, że istnieję, że jestem w tym całym szarym świecie, między ludźmi, oddycham tym samym powietrzem co Ty i każdej nocy patrzę w to samo niebo. Czasami zastanawiałam się o czym myślisz lub co teraz robisz, choć nie mogłam wyobrazić sobie Twojej twarzy. Myślę, że teraz będzie mi łatwiej.
Tęskniłam. Muszę to przyznać. Tęskniłam za czymś, czego nigdy nie miałam, choć powinnam. Tęskniłam za kobietą, która powinna teraz stać przede mną i słuchać o wakacyjnych planach. Tęskniłam za człowiekiem, który jest twórcą mojego życia. Tęskniłam, choć nigdy nie wiedziałam za czym.
Czasami wyobrażałam sobie nas, leżące na jakiejś plaży, daleko stąd. Trzymałyśmy się za ręce i śmiałyśmy wniebogłosy. Machałyśmy beztrosko nogami, jakbyśmy chciały odepchnąć od siebie powietrze. Byłyśmy tam same, we dwie, tylko Ty i ja, matka i córka, razem, na wyłączność. Wyobrażałam sobie jak pieczemy razem ciasteczka i popijamy je mlekiem. Później biegniemy razem prosto do morza i ogrzewamy się wspólnym kocem. Ciągle się śmiejemy i z czegoś żartujemy. Wyglądamy jakbyśmy znały się od urodzenia, jakby nigdy nic nie stanęło pomiędzy nami. Wyglądamy pięknie, wiesz? Tak bardzo idealnie.
Mówią, że wszystko co dobre szybko się kończy, ale ja nie mogłam odczuć tej dobroci. Nie pozwoliłaś mi na to.
Chciałabym móc wpaść w Twoje ramiona, poczuć Twoją dłoń na mojej głowie i usłyszeć kilka ciepłych słów. Chciałabym choć na chwilę stać się Twoją córką. Chciałabym usiąść obok i porozmawiać jak matka z dzieckiem. Chciałabym cofnąć się o kilka lat, siedzieć w swoim maleńkim różowym pokoju i czekać na Twój powrót z wywiadówki. Później usłyszeć krótką sprzeczkę z tatą, który wziąłby mnie pod obronę i spojrzeć w złość Twoich oczu, które gdzieś na środku pokoju spotykają się z moimi krzyczącymi cichutko: przepraszam, że lubię bić się z chłopakami. Naprawdę chciałabym odczuć, że Cię mam, że jesteś i byłaś, że od początku do końca będę mogła mówić do Ciebie 'mamo' i to stanie się najodpowiedniejszym zwrotem.
Wiem już, że jest za późno. Mam swoją mamę, choć strasznie dziwnie to brzmi. W pewnym domu daleko stąd jest kobieta, która zajęła się mną, gdy byłam małym niewinnym dzieckiem. Kobieta, która wpajała mi wszystkie zasady. Kobieta, która uczyła mnie chodzić, mówić, czytać i pisać. Kobieta, która pomogła mi przezwyciężyć samotność, gdy pierwszy raz zostawiła mnie samą w przedszkolu. Kobieta, która zawsze będzie czekać na mnie z otwartymi ramionami. Kobieta, która kochała, kocha i będzie kochać, niezależnie od sytuacji, miejsca, czy czasu. Niezależnie czy będę obok, czy daleko stąd. Niezależnie, czy będę dawała znaki życia, czy też nie. Ona będzie mnie kochać, bo jest moją mamą.
Jestem tylko ciekawa, czy żałujesz. Czy gdybyś mogła cofnąć czas, zrobiłabyś to? Czy wróciłabyś wtedy do mnie i powiedziała, że przepraszasz, ale jestem Twoim dzieckiem i nie wyobrażasz sobie beze mnie życia? Czy odebrałabyś mnie i zaopiekowała się najlepiej jak potrafisz? Czy kochałabyś i szeptała na dobranoc, że zawsze będziesz przy mnie? Czy żyłabyś ze mną w naszym wspólnym domu, z naszymi wspólnymi problemami, z naszym wspólnym życiem? Czy chciałabyś bym była Twoją córką? Teraz, na tą chwilę, odpowiedz sobie samej na to pytanie. Czy chciałabyś pokochać mnie na nowo?
- Skarbie, jest już późno, dlaczego nadal nie śpisz? - zapytał mnie Honoriusz, obudziwszy się ze snu. - Piszesz pamiętnik? - rzucił, całując mnie w policzek. - To słodkie.
Pragnę Ci powiedzieć, że bardzo cieszę się z naszego spotkania. Choć było jakie było i niewiele z niego wynikło, każda z nas wie swoje. Nie żałuję, że przyjechałam, przynajmniej wiem po kim mam oczy. Nie jesteś złym człowiekiem, nie będę potępiać Cię za to, co zrobiłaś osiemnaście lat temu, w końcu nie po to tutaj przyjechałam. Miałam nadzieję, że w końcu Cię zobaczę, i udało się.
Nadszedł czas pożegnania, więc po prostu będę życzyć Ci szczęścia w dalszym życiu. Chcę by wszystko układało się po Twojej myśli i według Twoich planów. Masz męża i dziecko, doceń ten piękny dar, jaki sprawiło Ci życie. Nie każdy dostaje to, na co zasłużył. Tobie się udało. Uszanuj to.
- Spakowałaś wszystko? - zapytał Honoriusz, pomagając mi przesiąść się z łóżka na wózek.
- Tak. Dziękuję.
Spojrzeliśmy po raz ostatni na pusty już pokój hotelowy, po czym Honor zatrzasnął za nami drzwi. Zjechaliśmy windą na dół i udając się w stronę parkingu, wsiedliśmy do auta.
- Musimy jeszcze podjechać pod dom mojej.. pani Szymańskiej.
- Dlaczego? Myślałem, że już to zakończyłaś.
- Bo to prawda, po prostu chcę coś zrobić.
Chwilę później byliśmy już na miejscu.
- Mogę cię o coś prosić? - zapytałam, podając mu kopertę.
- Oczywiście. - odpowiedział, wysiadając i wrzucając ją do skrzynki. - Możemy ruszać?
Spojrzałam po raz ostatni na dom, który mógłby być moim, który mógłby stać się moją codziennością, miejscem moich dziecięcych czasów i chwil spędzonych wspólnie ze swoją własną mamą.
- Tak. - odpowiedziałam, patrząc jak spod oczu ucieka coś, co nie mogło znaleźć umiejscowienia w czasie, coś co nie było ani przeszłością ani teraźniejszością ani przyszłością, coś co nigdy nie było moje, a mimo to opuszczałam to miejsce z pewnym sentymentem.
P.S.
Życie zbyt szybko przeminęło i ani się obejrzałaś, było już za późno byś mogła zmienić decyzję. Nie obwiniaj się. Po prostu każdego wieczoru spójrz w niebo, wybierz jedną gwiazdę i wmów sobie, że to ja nią jestem, i patrzę na Ciebie i mam świadomość jak wiele musiało kosztować Cię oddanie mnie w ręce innej osoby. I choć nie wiem ile bólu zadała Ci tamta chwila, wiedz, że nic nie równa się z uczuciem, jakie wzrasta we mnie z każdym momentem bez Ciebie. To nie jest nienawiść, tylko miłość, zupełnie czysta i klarowna miłość do Ciebie.
Bądź dzielna, Mamo.
Kocham Cię.
Twoja Olga.
brak mi słów..
OdpowiedzUsuńpiękne... nie wiem co mam napisać, żeby opisać co czuję... po prostu piękne. Zwłaszcza to w P.S... :)
OdpowiedzUsuńZajebisty.
OdpowiedzUsuńMeeega wciągający *.*
Dzięki, że piszesz!
Zapraszam do mnie mojemmmmm.blogspot.com
łzy mi lecą po policzkach, nie zasnę...
OdpowiedzUsuńPoczątek zmusił mnie do refleksji. Masz rację - nie można się poddawać ani tracić nadziei. A list do matki - bardzo wzruszający. Pięknie piszesz!
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na www.non-clamabit.blogspot.com
Mam nadzieję, że historia Zuzki Cię zaciekawi, może zmusi do refleksji...? Pozdrawiam :)