poniedziałek, 9 grudnia 2013

OLGA

Zapewne znacie to uczucie zmieszanej tęsknoty, żalu, bólu, radości i niepohamowanej złości, która jest jednocześnie napędzana szczęściem. Każdy z nas przeżył już taki moment, w którym po prostu zaparło dech w piersiach. Każdy, bez wyjątku. W takich chwilach najbardziej boli niewiedza, brak możliwości jakiegokolwiek ruchu, bo nie mamy pojęcia czy będzie on odpowiedni i bardziej normalny niż sytuacja w jakiej się znaleźliśmy.
Przyjechała do mnie mama. Moja mama. Prawdziwa. Nie wiem czy powinnam pobiec i ją przytulić, czy powiedzieć tylko skromne: dzień dobry. Moje wnętrze reaguje na swój sposób i jestem pewna, że widzi ona w moich oczach ogromną radość.
Mimo wszystko nie podbiegnę do niej i nie popłaczę się ze szczęścia, nie będę mówić jak bardzo tęskniłam i jak wiele mam jej do opowiedzenia, nie będę najszczęśliwszą córką na ziemi, tylko dlatego, że wróciła moja mama, która przez osiemnaście lat udawała, że mnie nie zna.
Kocham ją. To oczywiste. I bardzo chciałabym spędzić z nią choćby jeden dzień. Porozmawiać tak sam na sam, w cztery oczy. Powymieniać się sekretami, by w końcu stać się najlepszymi przyjaciółkami. Bo tak właśnie robią matki i córki, prawda?
- Witaj. - mówi i uśmiecha się w moją stronę.
Nie odpowiadam. Nie wiem nawet co mogłabym powiedzieć. Cześć, dzień dobry, witaj? Najgorsze jest uczucie, gdy bliska osoba w jednej chwili okazuje się być kimś zupełnie obcym.
- Możemy porozmawiać? - pyta i tym samym daje odczuć, że chciałaby być ze mną sama. Przez chwilę poczułam się jakbym znała ją od urodzenia, jakbym przy niej dorastała, uczyła się piec pierniki i pisać wszystkie litery alfabetu, jakbym oglądała z nią horrory, bo zawsze bała się sama, jakbym spędziła z nią całe życie i jeszcze byłoby mi mało.
Zapraszam ją do mojego pokoju. Rozgląda się i przez kilka dłuższych sekund wpatruje się na moje zdjęcie z czasów, gdy byłam małą trzyletnią dziewczynką.
- Mamo. - szepczę.
- Nie zasługuję byś tak do mnie mówiła.
Może to i prawda, ale moje uczucie do niej jest o wiele większe niż żal za wszystkie utracone lata.
- Dlaczego przyjechałaś?
- Chcę ci pomóc i zarazem wynagrodzić ten zaniedbany czas. Zabieram cię do Stanów, do Seattle. Chcę sprawić byś znów mogła chodzić.
Ludzie popełniają błędy, to normalne, przecież nikt nie jest idealny. Niektórzy z nich próbują te błędy naprawić, inni mają to gdzieś. Naprawienie swoich błędów to również naprawienie siebie, zmiana złych cech, pozbycie się ich. Zmiana wewnętrzna człowieka nie jest wcale łatwa, bo przecież każdy chce być sobą. Ale odpowiedzmy tak szczerze: ile tej oryginalności jest w każdym z nas?


ANNA SZYMAŃSKA


Nie przyjechałam tutaj z wyrzutów sumienia. Uznałam tylko, że jeśli ta dziewczyna jest moją córką, to chyba coś się jej od życia należy. Muszę wynagrodzić jej jakoś swoje zachowanie. Za wszelką cenę będę się starać ją odzyskać i po cichu liczyć, że nigdy nie usłyszę z jej ust: już za późno.
Osiemnaście lat temu popełniłam ogromny błąd, który będzie przypominał o sobie zawsze, gdy na nią spojrzę. Teraz, kiedy wiem co straciłam, już nigdy nie postąpiłabym tak samo. Żałuję, z całego serca żałuję, ale czy to coś zmieni?
- Jaka jest pewność, że ta operacja mi pomoże? - pyta, patrząc mi prosto w oczy.
- Rozmawiałam ze znajomym, który tam pracuje. Mają świetnych chirurgów i wspaniałą opiekę. Będę tam z tobą przez cały czas, nie musisz się o nic martwić.

- Jakie są szanse, że wszystko pójdzie dobrze?
- Wielkie. - odparłam, chwytając ją za ręce.

Gdyby istniała możliwość cofnięcia się do jednego wybranego momentu w życiu, jestem pewna, że każdy by ją wykorzystał. Znaleźlibyśmy się w chwili, gdy powiedzieliśmy o kilka słów za dużo, gdy poszliśmy w złą stronę, gdy zachowaliśmy się nieodpowiednio, gdy odpuściliśmy, gdy mogliśmy zrobić więcej, gdy przestaliśmy walczyć. Myślę, że każdy z nas naprawiłby swój błąd, udoskonaliłby przeszłość, znalazł nową ścieżkę i nie cofał się do momentu, w którym zniszczył wszystko.
- Nie wierzę w cuda. - wyszeptała, przez cały czas wpatrując się w okno. - Nigdy nie wierzyłam w czary, w magię, w to, że rzeczy niemożliwe nagle stają się tak bardzo realne. Aż nagle pojawiłaś się ty, moje wybawienie, mój mały cud. Nie było cię przez tyle lat, a kiedy cię odnalazłam, wyparłaś się wszystkiego. Teraz przyjeżdżasz tutaj i oferujesz mi pomoc. Dlaczego?
- Gdy wyjechałaś, przeczytałam twój list. Płakałam przez kilka długich nocy, podczas każdej podróży samochodem, w pracy, w kuchni, w sklepie. Zaczęło docierać do mnie to, jak wielki błąd popełniłam, odrzucając cię. Miałam wyrzuty sumienia, ogromne bóle podczas każdego oddechu w płucach, byłaś każdą myślą w moim życiu, stałaś się najważniejsza, choć nie było cię obok. Może to głupie, ale chcę przestać czuć ten ból, ucisk, który przypomina mi jak złą matką jestem. Przyjechałam tu żeby pomóc i tobie, i sobie.
Możesz mi wierzyć albo nie, ale gwarantuję ci, że kiedyś będzie lepiej. Odnajdziesz to, czego ciągle szukasz i za czym czekasz, i stwierdzisz, że nie było warto. Spotkasz człowieka, którego utraciłaś gdzieś po drodze i zrozumiesz jak wielkim błędem to było. Wyjedziesz, daleko stąd i spojrzysz na swoje życie z zupełnie innej strony, a wtedy zrozumiesz, że wystarczy tylko trochę poczekać, a dostanie się to, czego od zawsze się pragnęło. Daj czas swemu szczęściu.




*****



- To moja pierwsza podróż samolotem. - wyszeptała Olga, wpatrując się w niebo, które nas  otaczało. - Jak myślisz, czy ludzie, którzy umierają, znajdują się właśnie na tych chmurach? Patrzą na nas, czasami się uśmiechają, a czasami widzą jak wielki błąd popełniamy i choć chcieliby nam pomóc, to nie mogą. Znajdują się tutaj nasi dziadkowie, znajomi, rodzina, ludzie, którzy zasłużyli sobie na bycie właśnie w takim miejscu. Myślisz, że..
- Myślę, że w niebie jest idealnie. Myślę, że ludzie, którzy tam się znajdują, są zarazem naszymi Aniołami Stróżami. Umarli nie bez powodu, umarli by żyć razem z nami, obok nas i co najważniejsze - dla nas.
Szpital był ogromny i z łatwością można było się w nim zgubić. Olga czekała, aż Anna załatwi wszystkie formalności, podpisze papiery i przeczyta umowy.
- Umiesz angielski? - zapytała.
- Oczywiście. Ty też, uczysz się go.

- No tak, ale nie na tyle, żeby zrozumieć te wszystkie wyniosłe słówka.
- Kwestia przyzwyczajenia. - odparła Anna, uśmiechając się.
- Nie wiem jak ci się za to odwdzięczę.
- Przecież doskonale wiesz, że nic nie musisz dla mnie robić. Ten pomysł to moja własna inicjatywa. Jesteśmy tu by ci pomóc, chociaż tyle mogę dla ciebie zrobić.
- Ania! - krzyknął mężczyzna, zbliżający się w ich kierunku.
- Tomasz! Miło cię widzieć.
- Ciebie również.
- To Olga, moja córka.
- Gotowa na wielki dzień? - zapytał.
- Myślę, że tak.
- W takim razie, zapraszam na badania.

Kochana Mamo,
bardzo mi przykro, że nie możesz tutaj ze mną być. Widziałam w Twoich oczach jak strasznie żałujesz, że musisz zostać w domu. Nie szkodzi. To już kolejny raz, kiedy stawiasz pracę ponad nasze życie. Nie mam Ci tego za złe. Staram się zrozumieć.
Gdy się żegnałyśmy na Twoich ustach rodziło się tysiąc pytań, których nie mogłaś mi zadać. Pozwól, że odpowiem na kilka z nich.
Czy jestem pewna swojej decyzji?
Oczywiście. Nie zmieniłabym zdania, gdybym mogła cofnąć czas. Obecnie żyję nadzieją, że wszystko się uda, że nie będzie komplikacji, że będę mogła chodzić i w końcu pójdziemy na wspólne zakupy.
Czy ona jest lepszą matką?
Nie. Nikt nigdy nie zastąpi mi Ciebie. Nie ma na świecie drugiej tak wspaniałej osoby jak Ty. Jesteś unikatem. Bardzo Cię kocham, ale to chyba już wiesz.
Czy teraz, gdy ona zrobiła dla mnie tak wiele, zapomnę o wszystkich mniejszych dobrach jakie mi podarowałaś?
Nie. Jesteś dla mnie najważniejszą osobą na świecie. Bardzo cieszę się z propozycji mojej biologicznej mamy, ale jej wielki czyn nie zastąpi straconych osiemnastu lat życia. To Ty byłaś przy mnie, kiedy potrzebowałam matki. To Ty nauczyłaś mnie bycia sobą. To Ty sprawiłaś, że mimo przeciwności losu potrafię się uśmiechać. To Ty dokonałaś ogromnego cudu - wychowałaś mnie. Nigdy Ci tego nie zapomnę.
Dziękuję za wszystko.
Piszę to teraz, bo wiem jak ważne są te słowa. Od dzisiaj każdego dnia będę Ci dziękować. Za życie, za codzienność, za miłość, za wytrwałość, za siłę, za to, że jesteś i że zawsze będziesz.
Kocham Cię.


- Mamy już wyniki. - rzucił lekarz, wchodzący do sali. - Aniu, możesz nas zostawić samych?
- Czy coś jest nie tak? - zapytała Olga.
- Nie. Mam tylko kilka pytań. - odpowiedział. - Mogłabyś? - powiedział, odprowadzając ją wzrokiem. - Czy zaznaczyła pani wszystko prawidłowo?
- Tak. O co chodzi?
- Wykonaliśmy standardowe badania, ale musieliśmy wgłębić się trochę bardziej. Pojawiły się zmiany, które dostrzegliśmy i wszystko stało się jasne.
- To znaczy?
- Jest pani w ciąży.