środa, 28 marca 2012

Wzrok Olgi wbił się w jeden punkt – w chłopaka, który ostatnimi czasy potrafił wesprzeć Ją w trudnych chwilach, który umożliwił Jej powrót do normalnego życia, który pokazał, że wspomnienia są ciężkie, a walka z nimi wcale nie musi być bolesna. Stała tam i patrzyła, jak cała dotychczasowa normalność przeobraża się w piekielny chaos.
- Powiedz, że to nieprawda. – szepnęła, chcąc by tylko Honoriusz mógł Ją usłyszeć.
- Córuś.. – zaczęła Jej matka. – Wiem. Będzie to dla Ciebie niewyobrażalnie trudne, ale razem sobie poradzimy..
- Razem? – przerwała Jej Olga. – Ja nie chcę już Waszej pomocy. Nie potrzebuję ojca alkoholika i matki oszustki. Świetnie dam sobie radę sama. A Ty.. – zaczęła, kierując wzrok w stronę Honora. – Mogłeś Mi chociaż powiedzieć za Nim tak bardzo się w Tobie zadurzyłam. – syknęła zmierzając po schodach na górę.
- Zaczekaj. – usłyszała cichy głos wysokiego blondyna. Ale nie chciała już dłużej wysłuchiwać wiecznie tajemnych kłamstw. Machnęła ręką nie zwracając uwagi na reakcję pozostałych. Zamaszystym pociągnięciem ręki trzasnęła drewnianymi drzwiami, tak mocno, jakby połowa ogromnego domu za chwilę miała się rozpaść. Uklęknęła przy łóżku chowając twarz w dłonie.
- Boże, przecież nie tak miało wyglądać Moje życie. Miałam być w końcu szczęśliwa. Miałam sobie wszystko poukładać. Miałam kochać i być kochaną. A Ty znów pokrzyżowałeś Moje plany. Dlaczego? – mówiła co chwilę połykając gorzkie łzy. – Znów cierpię, znów Moja dusza wewnątrz gnije. Dlaczego nie pozwoliłeś Mi umrzeć? Dlaczego wtedy w szpitalu wszystko musiało potoczyć się dobrze?
- Bo taka jest kolej rzeczy. – odpowiedział Jej Honoriusz zamykający właśnie drzwi od pokoju. – Najpierw cierpimy, żeby zrozumieć życie. Żeby poznać je z tej lepszej i gorszej strony. Później zaczyna być dobrze, wszystko powoli się układa, a nagle energicznie całe dobro się sypie. Tak właśnie smakuje pokora.
- I rozumiem, że to Ty jesteś tą pokorą? – wydusiła z siebie Olga. – Nie chcę dłużej żyć, przecież to już nie ma sensu. Proszę Cię, wyjdź. Odejdź, a obiecuję, że już nigdy więcej Mnie nie zobaczysz.
- Ale Ja pragnę na Ciebie patrzeć do końca życia. Chcę być przy Tobie w każdym momencie. Chcę razem przetrwać przez to życie. Nieważne jak, ważne, że razem.
- Ważne, że jako rodzeństwo, co? – parsknęła dziewczyna.
- Nie wiedziałem o tym wcześniej.
- Jasne. I jakoś dziwnym trafem wiedziałeś dokąd masz przyjechać, w efekcie zapominając, że tutaj mieszkam. Śmieszny jesteś.
- Kochanie, zrozum…
- Wyjdź! – przerwała Mu krzycząc.
- Proszę Cię, wysłuchaj Mnie..
- Wypad ! – krzyknęła głośniej, rzucając za siebie poduszką. Honoriusz posłusznie opuścił Jej pokój, delikatnie zamykając za sobą drzwi. Olga otarła szybko łzy i zakładając na ramię czarną torebkę, wrzuciła do niej wygniecione z lekka dwadzieścia złotych. Wyszła z pokoju, zbiegając energicznie po schodach.
- Skarbie.. – usłyszała głos matki.
- Nigdy dla Ciebie nim nie byłam. – syknęła wybiegając z domu. W tym całym popapranym bałaganie życiowym, zapomniała już , że zapewne rozmazała sobie cały makijaż, że poplamiła koszulkę lub chociażby pomoczyła ją łzami, albo doprowadziła swoje włosy do wielkiego nieładu. Po drodze zatrzymała się przy ulicznym kiosku kupując paczkę L&M’ów niebieskich. Szybkim tempem dotarła na Manhattan i spokojnie usiadła na ławce odpalając papierosa. Wtedy znów po Jej policzku pociekła pierwsza łza od czasu wyjścia z domu. Ponownie wróciły wspomnienia i na nowo zrozumiała, jaką rolę pełnił w jej życiu Honor. Kolejna łza. Matka oszukiwała Ją przez siedemnaście lat życia. Nigdy nie zdobyła się na odwagę by powiedzieć Jej całą prawdę. Ojciec był nic nie lepszy. Kolejna łza. Życie zaczęło Ją boleć. Zrozumiała co to jest ta cała dorosłość, na którą tak się czekało za dzieciaka.
- Ej, mała, co się dzieje? – rzucił do Niej Kacper już daleka zmierzający w tą stronę.
- Życie się toczy, to się dzieje.
- Nic nowego, od siedemnastu lat Ci się życie toczy.
- Pół godziny temu Moje życie wyraźnie powiedziało Mi, że na nie, nie zasłużyłam.
- Co ty wygadujesz? – zapytał zaskoczony.
- Taka prawda, wszystko się spieprzyło. – mówiła, pusto patrząc w jeden punkt. Łzy ciekły po Jej policzkach bez przerwy. Kacper przytulił Ją do siebie, czule całując w czoło.
- Ułoży się, dobrze o tym wiesz.
- W tej sytuacji nic już się nie da zrobić. Zabierz Mnie lepiej na jakąś imprezę, nie chcę do końca dnia tak zamulać. – rzuciła wstając i gasząc papierosa.
- Obok molo coś dzisiaj jest zorganizowane..
- Idziemy! – krzyknęła, nie pozwalając Mu dokończyć. Oboje załapali się na tramwaj i po pięciu minutach znaleźli się niedaleko molo. Przy wejściu przywitali się ze znajomymi ze starej szkoły, a wchodząc głębiej natknęli się na Wikę i Pawła.
- Cześć. – rzucił zielonooki brunet, wyciągając w kierunku Olgi dłoń. Od razu Jego zapach zawładnął przez chwilę każdą częścią Jej ciała, dziewczyna uścisnęła Jego rękę wymuszając słodki uśmiech.  Wiktoria nie zdobyła się na żaden gest , obie pary minęły się tuż po przywitaniu.
- Rozpieprzę tą laskę, jak Mnie dzisiaj wkurzy. – syknęła Olga.
- Spokojnie, mała. Opanuj emocje. – rzucił Kacper. Gdzieś, na którejś z ławek spotkali swoją ekipę.
- Idę po piwo. – rzuciła Olga oddalając się od paczki. Usiadła przy barze i jak to zazwyczaj bywa, zamówiła Jacka z colą.
- Ciężki dzień? – usłyszała znajomy głos.
- Może i tak. –odpowiedziała na widok wścibskiej Wiktorii.
- Wiem, wiem. Wreszcie się wydało. Mój braciszek w końcu będzie miał spokój, sam zresztą mówił, że ma już dość tego wszystkiego, a szczególnie Ciebie.
- A to ciekawe. – syknęła Olga. – W między czasie nie wspominał nic, że ma z nieźle powaloną siostrę ?
- Zamknij się, dobrze Ci radzę.
- A co, spieszy Ci się do szpitala, tak jak ostatnio? Z chęcią załatwię Ci darmowy pobyt w jednym z naszych miastowych pomocy dla ludzi nieradzących sobie z zazdrością.
- Zazdrością? – rzuciła Wiktoria wstając z krzesła i podciągając rękawy bluzy ku łokciom.  W tamtej chwili Olga wybuchnęła wielkim śmiechem.
- Zaraz nie będziesz się tak śmiała. – stanowczo powiedziała Wika.
- A co, pobijesz Mnie? Bo Twój brat się zakochał? Bo może znalazł szczęście? Bo gdzieś odnalazłaś nutkę zazdrości? Bo tu Cię boli? – krzyknęła wskazując palcem na Jej serce.  – Leczyć się powinnaś trochę wyżej. – syknęła, palcem wskazując na jej czoło, tym samym odpychając Ją do tyłu. Reakcja Wiktorii była niemalże podobna, pomiędzy dziewczynami zrobiła się wielka szarpanina, którą natychmiast przerwał Honoriusz.
- Spokój ! – krzyknął rozdzielając wściekłe rywalki.  Olga poprawiła bluzę i odeszła, dopijając szybko resztkę ulubionego trunku . Usiadła w osamotnionym miejscu, gdzieś przy brzegu morza. Co jakiś czas popijała chłodne piwo, które donosił Jej kelner.  Gdy już miała dość, a świat zaczął Jej wirować poczuła czyjąś obecność obok siebie, kogoś bluzę na swoich ramionach i swoje ciało otulone bezpieczeństwem.
- Będę Cię kochał, mimo wszystko. Będę z Tobą już zawsze. Wbrew wszystkim przeciwnościom. Chcę byś urodziła Mi piękne dzieci, najlepiej chłopczyka i dziewczynkę. Chcę kupić Nam dom z dużym ogrodem. Chcę zasadzić pierwsze drzewo, na którym kiedyś wyryjemy Nasze inicjały. Chcę wziąć z Tobą ślub. Chcę byś nazywała się Moją żoną i została Nią, aż do czasu gdy Nasze dusze przeniosą się do nieba, a tam oboje będziemy żyć wiecznie. Pragnę Cię kochać i obiecuję, że nic nie będzie w stanie Nam tego zepsuć. Uczucia nie da się zniszczyć, wiesz? – szeptał Jej na ucho Honoriusz, po chwili muskając Jej wargi. Dziewczyna słodko zasnęła w Jego ramionach, przez chwilę czując dotyk miłości na ustach.
- Kocham Cię. – szepnął wysoki blondyn niosąc na rękach swój najdroższy skarb.

sobota, 10 marca 2012

Słońce zaczęło dobijać się przez zasłonięte rolety w Sali. Gdzieś za drzwiami usłyszeć było można cichą muzykę. Na stoliku obok łóżka leżał bukiet czerwonych róż. A krzesło, tuż obok, zajęte było przez śpiącego blondyna. Na zegarze była 9.00. Powieki Olgi powoli zaczęły drgać, otwierając się. Spojrzała na ciche pomieszczenie i promienie słońca, które usilnie wchodziły przez okno. Dziewczyna lekko podniosła dłoń chcąc kogoś zawołać, ale była tak osłabiona, że nie dała rady. Chwilę później dostrzegła śpiącego obok Niej na krześle Honoriusza.
- Ej. – szepnęła. Chłopak spojrzał na Nią zaspanymi oczyma.
- Przepraszam, nawet nie spostrzegłem kiedy tak naprawdę zasnąłem.
- Nie musiałeś tutaj siedzieć. – powiedziała uśmiechając się.
- Chciałem.
- Nie poszedłeś do szkoły . – ciągnęła dalej Olga.
- Nie żałuję.
- Dlaczego tutaj ze Mną zostałeś? – zapytała.
- Bo na nikim Mi tak cholernie nie zależy. Nikt tak bardzo nie zawładnął Moim sercem. Cokolwiek robię, staram się to robić względem Ciebie. Próbuję Ci pomagać, być – zawsze. Chcę Cię kochać. Chcę Cie obdarować swoją miłością. Chcę żebyś wiedziała, że jest ktoś, dla kogo jesteś ważna. – Olga przerwała Mu kładąc palec na Jego ustach. Przygryzła lekko wargę, dając Mu znak żeby się zbliżył.
- Ja Ciebie też. – szepnęła, namiętnie łącząc wargi.
- I jak się czujemy? – zapytał lekarz, przerywając im pocałunek.
- Jest dobrze. – odpowiedziała lekko się czerwieniąc.
- Mogę Cię wypisać. Nie miałaś żadnej operacji, choć wszystko na to wczoraj wskazywało. Był to lekki uraz, który szybko opanowaliśmy. Zobaczę tylko, czy sprawnie będziesz się poruszać i możecie się zbierać. – powiedział spoglądając w Jej kartę. Kazał jej wstać i widząc, że sobie radzi pozwolił na opuszczenie szpitala. Olga szybko się przebrała i łapiąc Honora za rękę, opuściła szpital.
- Muszę zapalić. – rzuciła tuż po przekroczeniu progu.
- Zapomnij. – syknął Honor patrząc na Nią groźną miną.
- Choruje na kręgosłup, a nie na płuca.
- Ale jesteś pod Moją opieką, a palenie zabija. Koniec, kropka. – powiedział całując Ją w nos. Olga lekko obrażona ruszyła przed siebie.
- Wiesz, i tak Cię kocham. – syknęła przyciągając Jego głowę do siebie i zatapiając się w Jego pocałunku. Dziesięć minut później oboje znaleźli się pod jej domem.
- Dam sobie radę. – powiedziała biorąc z Jego ręki swoją torbę. Pocałowała Go na pożegnanie obiecując, że jeszcze zadzwoni. Przekroczyła próg domu czując idealny zapach dobiegający z kuchni. Rzuciła torbę pod schody, po czym weszła przytulając mamę.
- Siadaj, zaraz podam do stołu. – powiedziała. – Słyszałam, że wszystko dobrze. Lekarz dzwonił i stwierdził, że wszystko poszło w naprawdę dobrym kierunku. A ten chłopak, wygląda na bardzo poukładanego. Pasujecie do siebie. – rzuciła całując Ją w czoło. Chwilę później dosiadł się ojciec.
- Musimy porozmawiać. – powiedział siadając naprzeciwko Olgi.
- O co chodzi? - zapytała.
- Dziś wieczorem, to znaczy od godziny 19 masz być w domu.
- Czemu ?
- O godzinie 20 ktoś do Nas przychodzi, na kolację. – powiedział popijając piwo.
- Tato, oszczędzaj się z tym alkoholem, dobrze? A w ogóle mów o co chodzi z tą kolacją.
- Dowiesz się wieczorem. – syknął skłaniając Ją do zjedzenie obiadu. Tuż po, Olga poszła do łazienki biorąc porządną kąpiel po całej tej wizycie w szpitalu. Umyła włosy, wyszczotkowała zęby, pomalowała paznokcie. Siedząc zawinięta w ręczniku przeglądała facebooka, puszczając przy tym Pezeta. Wysuszyła włosy , wyprostowała je, pomalowała oczy i lekko nałożyła puder. Wciągnęła jakieś dresy i luźną bokserkę. Nie zwróciła uwagi, gdy w mgnieniu oka zrobiła się na zegarze 19.00 . Wyciągnęła z szafki książkę, co chwilę odpisując znajomym, że dziś nie może wyjść. Usłyszała stukanie do drzwi.
- Wejdź. – powiedziała widząc w nich mamę. – Czy Ty wiesz o co chodzi ojcu? – zapytała.
- Tak. Ale wszystkiego dowiesz się za godzinę.
- Mamo, o co chodzi? Kto będzie na kolacji?
- Zobaczysz. – syknęła. – I w ogóle przebierz się, załóż sukienkę, czy coś.
- Nie mam zamiaru. – rzuciła wgapiając się w książkę.
- Mam tylko nadzieję, że to, co usłyszysz nie zmieni Twojego dotychczasowego życia. – syknęła mama, wychodząc. Godzinę później rozległ się dzwonek do drzwi. Olga zdążyła ujrzeć przez okno jakąś kobietę. Mimo to, nie zeszła na dół. Uchyliła tylko drzwi na górze, by usłyszeć rozmowę przed salonem.
- Mój syn strasznie się oburzył, gdy powiedziałam Mu o tej kolacji. Nie chciał przyjść. Choć nie zaprzeczył, że może jeszcze zawita. – powiedziała kobieta.
- Dziwisz Mu się? – krzyknął na Nią ojciec Olgi.
- Bronek! – poprawiła Go Jej matka. – Przestań już.
- A gdzie ta szczęściara? – zapytała kobieta.
- Nazwałaś Moją córkę szczęściarą? Myślisz, że to co tutaj się wydarzy to będzie dla Niej przyjemność?
- To się okaże.
Olga zamknęła drzwi, czując coraz mocniejsze bicie serca. Jej drzwi do pokoju uchyliły się.
- Mówiłam Ci, że masz się przebrać. – usłyszała głos mamy.
- Co to jest za cyrk? Kim jest ta kobieta? – pytała, ale matka milczała.
- Zejdź na dół, proszę.
- Wyjdź stąd. – rzuciła Olga siadając na łóżku. W końcu zebrała się w sobie. Wyszła za drzwi, usłyszała jeszcze głos kobiety z dołu: „ Chyba syn się zdecydował, wyślę po Niego taksówkę, zaraz powinien tu być”. Powolnym krokiem schodziła po schodach, trzymając się poręczy, jakby zaraz miała upaść. Zatrzymała się na ostatnim dolnym schodku, zwracając uwagę na swoją obecność.
- Może ktoś w końcu powie Mi o co tu chodzi? – zapytała nie chcąc nawet podejść bliżej.
- To może zaczniesz. – rzucił Jej ojciec do kobiety.
- Nie będę owijać w bawełnę. – zaczęła, a Olgi serce nabijało coraz szybsze tempo. – Niecałe 19 lat temu Ja i twój ojciec .. To znaczy, znaliśmy się ze szkoły. Pojechaliśmy na jakiś obóz i ..
- Masz osiemnastoletniego brata. – dokończył ojciec nie mogąc spojrzeć Oldze w oczy.
- Ty jesteś niepoważny? – zapytała Olga. – A Ty mamo? Możesz tak teraz siedzieć obok Niego? Wiedziałaś o tym od razu, jak Go poznałaś, czy teraz? Powiedział Ci wczoraj, miesiąc temu, no kiedy? Tak Mnie kochacie, że z łatwością na sercu umiecie Mnie oszukiwać przez całe życie. Nienawidzę was, jesteście najgorszymi rodzicami jacy mogli Mi się trafić. Nie chcę w ogóle widzieć tego dzieciaka. Nie muszę teraz nikogo poznawać. Nie będę Mu opowiadać o tym, jak zajebiście było w dzieciństwie, bo ojciec alkoholik ciągle bił jedyne dziecko, jakie akurat ja myślałam, że ma. O tym, jak Moja matka zarabia żeby utrzymać duży dom, ale ciężko było z kasą, którą mogłaby odkładać dla Mnie, dlatego kradłam lub popadałam w długi. A może lepiej. Powiem Mu o tym, jak Mój ojciec ostatnio o mało co nie zabił własnego dziecka uszkadzając Mu kręgosłup. Nie ma co. Rodzinka to Mi się trafiła. – krzyczała Olga, co chwilę ocierając spadające łzy. Nagle w domu rozległ się dzwonek. – Nie chcę Go widzieć. Po raz ostatni Mnie tu widzicie. Wyjeżdżam. – powiedziała odwracając się na pięcie. Drzwi od domu uchyliły się, po salonie rozległ się tylko głos „ o synek, już jesteś ”, a Olga nie mogąc się powstrzymać odwróciła swój wzrok w Jego stronę, mając przed oczami wysokiego blondyna.
- To Mój syn, Honoriusz. – powiedziała kobieta podchodząc do Niego.