sobota, 10 marca 2012

Słońce zaczęło dobijać się przez zasłonięte rolety w Sali. Gdzieś za drzwiami usłyszeć było można cichą muzykę. Na stoliku obok łóżka leżał bukiet czerwonych róż. A krzesło, tuż obok, zajęte było przez śpiącego blondyna. Na zegarze była 9.00. Powieki Olgi powoli zaczęły drgać, otwierając się. Spojrzała na ciche pomieszczenie i promienie słońca, które usilnie wchodziły przez okno. Dziewczyna lekko podniosła dłoń chcąc kogoś zawołać, ale była tak osłabiona, że nie dała rady. Chwilę później dostrzegła śpiącego obok Niej na krześle Honoriusza.
- Ej. – szepnęła. Chłopak spojrzał na Nią zaspanymi oczyma.
- Przepraszam, nawet nie spostrzegłem kiedy tak naprawdę zasnąłem.
- Nie musiałeś tutaj siedzieć. – powiedziała uśmiechając się.
- Chciałem.
- Nie poszedłeś do szkoły . – ciągnęła dalej Olga.
- Nie żałuję.
- Dlaczego tutaj ze Mną zostałeś? – zapytała.
- Bo na nikim Mi tak cholernie nie zależy. Nikt tak bardzo nie zawładnął Moim sercem. Cokolwiek robię, staram się to robić względem Ciebie. Próbuję Ci pomagać, być – zawsze. Chcę Cię kochać. Chcę Cie obdarować swoją miłością. Chcę żebyś wiedziała, że jest ktoś, dla kogo jesteś ważna. – Olga przerwała Mu kładąc palec na Jego ustach. Przygryzła lekko wargę, dając Mu znak żeby się zbliżył.
- Ja Ciebie też. – szepnęła, namiętnie łącząc wargi.
- I jak się czujemy? – zapytał lekarz, przerywając im pocałunek.
- Jest dobrze. – odpowiedziała lekko się czerwieniąc.
- Mogę Cię wypisać. Nie miałaś żadnej operacji, choć wszystko na to wczoraj wskazywało. Był to lekki uraz, który szybko opanowaliśmy. Zobaczę tylko, czy sprawnie będziesz się poruszać i możecie się zbierać. – powiedział spoglądając w Jej kartę. Kazał jej wstać i widząc, że sobie radzi pozwolił na opuszczenie szpitala. Olga szybko się przebrała i łapiąc Honora za rękę, opuściła szpital.
- Muszę zapalić. – rzuciła tuż po przekroczeniu progu.
- Zapomnij. – syknął Honor patrząc na Nią groźną miną.
- Choruje na kręgosłup, a nie na płuca.
- Ale jesteś pod Moją opieką, a palenie zabija. Koniec, kropka. – powiedział całując Ją w nos. Olga lekko obrażona ruszyła przed siebie.
- Wiesz, i tak Cię kocham. – syknęła przyciągając Jego głowę do siebie i zatapiając się w Jego pocałunku. Dziesięć minut później oboje znaleźli się pod jej domem.
- Dam sobie radę. – powiedziała biorąc z Jego ręki swoją torbę. Pocałowała Go na pożegnanie obiecując, że jeszcze zadzwoni. Przekroczyła próg domu czując idealny zapach dobiegający z kuchni. Rzuciła torbę pod schody, po czym weszła przytulając mamę.
- Siadaj, zaraz podam do stołu. – powiedziała. – Słyszałam, że wszystko dobrze. Lekarz dzwonił i stwierdził, że wszystko poszło w naprawdę dobrym kierunku. A ten chłopak, wygląda na bardzo poukładanego. Pasujecie do siebie. – rzuciła całując Ją w czoło. Chwilę później dosiadł się ojciec.
- Musimy porozmawiać. – powiedział siadając naprzeciwko Olgi.
- O co chodzi? - zapytała.
- Dziś wieczorem, to znaczy od godziny 19 masz być w domu.
- Czemu ?
- O godzinie 20 ktoś do Nas przychodzi, na kolację. – powiedział popijając piwo.
- Tato, oszczędzaj się z tym alkoholem, dobrze? A w ogóle mów o co chodzi z tą kolacją.
- Dowiesz się wieczorem. – syknął skłaniając Ją do zjedzenie obiadu. Tuż po, Olga poszła do łazienki biorąc porządną kąpiel po całej tej wizycie w szpitalu. Umyła włosy, wyszczotkowała zęby, pomalowała paznokcie. Siedząc zawinięta w ręczniku przeglądała facebooka, puszczając przy tym Pezeta. Wysuszyła włosy , wyprostowała je, pomalowała oczy i lekko nałożyła puder. Wciągnęła jakieś dresy i luźną bokserkę. Nie zwróciła uwagi, gdy w mgnieniu oka zrobiła się na zegarze 19.00 . Wyciągnęła z szafki książkę, co chwilę odpisując znajomym, że dziś nie może wyjść. Usłyszała stukanie do drzwi.
- Wejdź. – powiedziała widząc w nich mamę. – Czy Ty wiesz o co chodzi ojcu? – zapytała.
- Tak. Ale wszystkiego dowiesz się za godzinę.
- Mamo, o co chodzi? Kto będzie na kolacji?
- Zobaczysz. – syknęła. – I w ogóle przebierz się, załóż sukienkę, czy coś.
- Nie mam zamiaru. – rzuciła wgapiając się w książkę.
- Mam tylko nadzieję, że to, co usłyszysz nie zmieni Twojego dotychczasowego życia. – syknęła mama, wychodząc. Godzinę później rozległ się dzwonek do drzwi. Olga zdążyła ujrzeć przez okno jakąś kobietę. Mimo to, nie zeszła na dół. Uchyliła tylko drzwi na górze, by usłyszeć rozmowę przed salonem.
- Mój syn strasznie się oburzył, gdy powiedziałam Mu o tej kolacji. Nie chciał przyjść. Choć nie zaprzeczył, że może jeszcze zawita. – powiedziała kobieta.
- Dziwisz Mu się? – krzyknął na Nią ojciec Olgi.
- Bronek! – poprawiła Go Jej matka. – Przestań już.
- A gdzie ta szczęściara? – zapytała kobieta.
- Nazwałaś Moją córkę szczęściarą? Myślisz, że to co tutaj się wydarzy to będzie dla Niej przyjemność?
- To się okaże.
Olga zamknęła drzwi, czując coraz mocniejsze bicie serca. Jej drzwi do pokoju uchyliły się.
- Mówiłam Ci, że masz się przebrać. – usłyszała głos mamy.
- Co to jest za cyrk? Kim jest ta kobieta? – pytała, ale matka milczała.
- Zejdź na dół, proszę.
- Wyjdź stąd. – rzuciła Olga siadając na łóżku. W końcu zebrała się w sobie. Wyszła za drzwi, usłyszała jeszcze głos kobiety z dołu: „ Chyba syn się zdecydował, wyślę po Niego taksówkę, zaraz powinien tu być”. Powolnym krokiem schodziła po schodach, trzymając się poręczy, jakby zaraz miała upaść. Zatrzymała się na ostatnim dolnym schodku, zwracając uwagę na swoją obecność.
- Może ktoś w końcu powie Mi o co tu chodzi? – zapytała nie chcąc nawet podejść bliżej.
- To może zaczniesz. – rzucił Jej ojciec do kobiety.
- Nie będę owijać w bawełnę. – zaczęła, a Olgi serce nabijało coraz szybsze tempo. – Niecałe 19 lat temu Ja i twój ojciec .. To znaczy, znaliśmy się ze szkoły. Pojechaliśmy na jakiś obóz i ..
- Masz osiemnastoletniego brata. – dokończył ojciec nie mogąc spojrzeć Oldze w oczy.
- Ty jesteś niepoważny? – zapytała Olga. – A Ty mamo? Możesz tak teraz siedzieć obok Niego? Wiedziałaś o tym od razu, jak Go poznałaś, czy teraz? Powiedział Ci wczoraj, miesiąc temu, no kiedy? Tak Mnie kochacie, że z łatwością na sercu umiecie Mnie oszukiwać przez całe życie. Nienawidzę was, jesteście najgorszymi rodzicami jacy mogli Mi się trafić. Nie chcę w ogóle widzieć tego dzieciaka. Nie muszę teraz nikogo poznawać. Nie będę Mu opowiadać o tym, jak zajebiście było w dzieciństwie, bo ojciec alkoholik ciągle bił jedyne dziecko, jakie akurat ja myślałam, że ma. O tym, jak Moja matka zarabia żeby utrzymać duży dom, ale ciężko było z kasą, którą mogłaby odkładać dla Mnie, dlatego kradłam lub popadałam w długi. A może lepiej. Powiem Mu o tym, jak Mój ojciec ostatnio o mało co nie zabił własnego dziecka uszkadzając Mu kręgosłup. Nie ma co. Rodzinka to Mi się trafiła. – krzyczała Olga, co chwilę ocierając spadające łzy. Nagle w domu rozległ się dzwonek. – Nie chcę Go widzieć. Po raz ostatni Mnie tu widzicie. Wyjeżdżam. – powiedziała odwracając się na pięcie. Drzwi od domu uchyliły się, po salonie rozległ się tylko głos „ o synek, już jesteś ”, a Olga nie mogąc się powstrzymać odwróciła swój wzrok w Jego stronę, mając przed oczami wysokiego blondyna.
- To Mój syn, Honoriusz. – powiedziała kobieta podchodząc do Niego.

4 komentarze:

  1. wow..po prostu świetnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. sory, że to mówię ale to jest..
    hmm..
    jakby to powiedzieć..
    ZAJEBISTE :D
    ja chce więcej :)):P

    OdpowiedzUsuń
  3. A czy Honoriusz nie ma siostry Wiktorii ? ;]
    opowiadanie świeetne :D

    OdpowiedzUsuń