piątek, 6 kwietnia 2012

W mieszkaniu panowała spokojna cisza. Gdzieniegdzie można było tylko usłyszeć drapanie w drzwi przez psa, albo krótki gwizdek gotującego dzbanka. Olgę jednak przebudziła woda, która natychmiastowo została puszczona z prysznica. Przykryła głowę wielką poduszką mając nadzieję, że to pomoże w uciszeniu drobnego hałasu. W tamtej chwili przeszkadzało jej wszystko. Nawet to, jak ciepły wiatr wlatywał przez okno do pokoju; jak komórka kilka razy zawibrowała gdzieś na podłodze, albo ktoś z dołu zamknął wejściowe drzwi.
- Moja głowa. – syknęła, szukając po omacku jakiejś butelki z wodą. Nim zamachnęła się ręką by dotknąć nocnego stolika, poczuła, że dotyka jakąś zadziwiająco miękką poduszkę. – Co jest do cholery?! – krzyknęła, odkrywając twarz spod pościeli. Leżała w nieznanym Jej dotąd jednoosobowym łóżku, w pokoju, którego kolor według Niej był ciemniejszy niż sam czarny. Nie dotykała żadnej poduszki, tylko wielką białą pufę. Gdzieś w rogu stało biurko z załączonym laptopem i wielka szafa, w której komuś udało pomieścić się wszystkie swoje rzeczy. Naprzeciwko łóżka były białe drzwi z szybką. Z daleka było widać, że ktoś się za nimi znajduje. Olga, która energicznie ugasiła swoje pragnienie wodą, energicznie wyszła na balkon. Wzięła kilka głębszych oddechów, po czym odpaliła papierosa. Nie martwiło Ją to, gdzie jest, z kim i co robiła zeszłej nocy. Wiedziała, że wszystko, co dotychczas było dla Niej życiem, teraz śmiało może nazwać ‘ popieprzonym wymysłem Boga ‘ .
- Już wstałaś? – usłyszała za sobą cichy szept. Uśmiechnęła się ironicznie w ogóle nie odwracając się do tyłu.
- Po co Mnie tu wziąłeś? Będziesz zacieśniał więzy rodzinne, czy próbował dogadać Mnie z siostrą? Naszą siostrą . – rzuciła gorzko Olga.
- Nie wygłupiaj się. – powiedział. – Wiem, że to nie będzie wcale takie proste, ale przecież damy radę, prawda?
- Przepraszam bardzo. Że niby z czym damy radę?
- Dobrze wiesz o czym mówię. – rzucił lekko oburzony.
- Damy sobie radę ze świadomością, że jesteśmy rodziną? Czy z tym, że się kochamy i musimy przestać?
- Ani jedno ani drugie. – przerwał Jej blondyn. – Damy sobie radę z życiem. Wiecznym życiem, przez które przejdziemy razem. Pieprzyć tą całą scenkę, że Nasi starzy przespali się ze sobą. Walić to. Żyjmy dla siebie, nie dla nich, a wzajemna miłość na pewno pomoże Nam przetrwać.
W tamtej chwili ich rozmowę przerwała głośna wibracja telefonu dobiegająca z pokoju.
- Przepraszam, ale muszę odebrać. – rzuciła Olga gasząc papierosa i opuszczając balkon.
- Halo?
- Córeczko. Dzwonię, by spytać jak się czujesz..
- Jak się czuję? Nie martwisz się tym, gdzie spędziłam całą noc, ani tym czy w ogóle jeszcze żyje, tylko bezczelnie dzwonisz i pytasz, jak się czuję. – krzyknęła do słuchawki Olga.
- Wiedziałam, że nocujesz u swojego brata. – powiedziała Jej matka, wymierzając najsilniejszy ból, jakim mogła w tamtej chwili Ją obdarzyć. Zapadła głucha cisza.
- Córuś? – rzuciła kobieta. – Wróć do domu, porozmawiamy.
- O czym? Będziesz wpajać Mi, jak to jest żyć ze świadomością, że Ma się brata? Najlepiej wypożycz książkę z biblioteki pod tytułem „ po siedemnastu latach życia okazało się, że mam rodzeństwo, czuję się zajebiście ”. Do niezobaczenia, mamo. – rzuciła Olga rozłączając się.
- Może spróbuj być dla Niej bardziej wyrozumiała. – syknął Honoriusz wchodząc do pokoju. Lecz Jego wypowiedź nie została poruszona przez Olgę. Dziewczyna szybko spakowała swoje wszystkie rzeczy, które akurat były na widoku i opuściła pokój. Dom okazał się bardzo duży, mimo to łatwo znalazła drogę wyjścia. Schodząc po schodach szybko wciągnęła na nogi buty i zakładając torebkę na ramię złapała klamkę drzwi. Z pośpiechem wpadła na kobietę, którą ostatnio spotkała u siebie w domu. Kobietę, która zrujnowała Jej życie bezpodstawnie.
- Nie zostaniesz na obiad, kochanie? – zapytała Kamila, matka Honora.
- Spieszę się. – syknęła Olga.
- Wiesz, że tutaj jest Twój drugi dom..
- A Pani jest Moją drugą matką? Tak wiem. Będzie świetnie. Już widzę, jak wszyscy tworzymy miłą, rodzinną atmosferę. W sumie, to może ta podwójna rodzina to wcale nie jest taki zły pomysł, ile Pani daje kieszonkowego? – rzuciła dziewczyna, przyglądając się zmieszanej minie kobiety. – Do niezobaczenia. – syknęła, wychodząc. Wsiadła w najszybszy tramwaj, by jak najdalej znaleźć się od całej tej sytuacji. Wiedziała, że i tak nigdy od tego nie ucieknie, a mimo to ciągle w jakiś sposób próbowała. Po dziesięciu minutach wysiadła na najbliższym przystanku niedaleko domu. Zdążyła jeszcze spalić papierosa, po czym szybko wbiegła zatrzaskując drzwi. Zrzuciła z ramienia torbę i ściągnęła buty, rzucając je gdzieś w kąt. Rzuciła okiem do salonu, z którego dobiegał cichy płacz.
- Mamo? – zapytała Olga. – Co się stało? Dlaczego nie jesteś w pracy?
- Boli Mnie to, co zrobił Twój ojciec. Ale równie mocno uderzyły we Mnie Twoje słowa. Przecież wiesz, że to nie Moja wina. Dowiedziałam się dwie godziny przed tym, zanim powiedziałam o spotkaniu z tą kobietą Tobie. Ojciec prosił Mnie, bym nic Ci nie mówiła, bo wiadomym było , że się speszysz i nie zostaniesz w domu. Co miałam zrobić? Niewiadomo jakby to się skończyło, gdybym wszystko wypaplała Ci wcześniej.
- Ojciec ma silną rękę, wiem. – rzuciła Olga przytulając mamę. – Przepraszam.
- To nie twoja wina. To tylko życie, taki był Nasz los.
- Co teraz będzie? – zapytała dziewczyna, wgapiając się jak w obrazek w szkliste oczy mamy.
- Postanowiłam, że muszę odejść od… - zaczęła wybuchając spazmatycznym płaczem.
- Od taty ? – zapytała Olga. Ale w odpowiedzi dostała tylko jednoznaczne kiwanie głową. ‘ Może to i dobrze ‘ pomyślała przypominając sobie kontakty z ojcem.
- Oldziu, powiedz Mi, co On ci zrobił wtedy, gdy przyszłaś do szpitala?
-  Popchnął Mnie na schody. – stanowczo rzuciła dziewczyna, w głębi duszy mając nadzieję, że poniesie on za to jakieś konsekwencje.
- Idę ogarnąć się jakoś do łazienki i wychodzę na spotkanie z adwokatem. – rzuciła mama. Olga poszła do swojego pokoju i włączając maksymalnie głośno kawałki hip-hopu otworzyła piwo, które miała schowane w szafie.  Nie usłyszała, gdy do pokoju wszedł Honor, który lekko zaczął ściszać muzykę.
- Co jest? – krzyknęła Olga zrywając się z łóżka.
- Pogadać przyszedłem.
- To gadaj. – syknęła Olga.
- Wiesz, że to, co jest tutaj.. – zaczął pokazując na serce. – nigdy we Mnie nie zgaśnie. Nigdy nie zapomnę o tym, jak dobrze Nam było razem. I choć wcale nie mieliśmy dużo czasu by móc się do siebie przywiązać, Mi jak najbardziej to wystarczyło. Nie możemy być razem, wiem o tym. Ale będę przy Tobie zawsze. Nie koniecznie w roli partnera, nie jako chłopak na całe życie. Nie muszę trwać przy tobie ciałem, lecz duszą. To wszystko w środku mówi Mi, jak bardzo Cię kocham i jak wiele jestem w stanie poświęcić by wszystko było normalnie. – przerwał na chwilę patrząc, jak z oczu Olgi wypływają łzy.
- Nic już nie będzie normalne. Chyba, że potrafisz cofnąć czas. – wyszeptała pod nosem. – Przytul Mnie, proszę. – rzuciła natychmiast wpadając Mu w ramiona. Po pokoju rozległ się dźwięk komórki. Olga oderwała się od Honoriusza i ocierając łzy, odebrała telefon.
- Tak?
- Przyjedź jak najszybciej do szpitala, do mojej pracy. – usłyszała po drugiej stronie.
- O co chodzi? Mamo?
- Tata.. – tylko tyle zdążyła się dowiedzieć. Tylko tyle wystarczyło by słone łzy znów zagościły w kącikach Jej zmęczonych oczu.