piątek, 26 lipca 2013

RZECZYWISTOŚĆ WIDZIANA OCZAMI SZYMAŃSKIEJ

Zaskoczyłaś mnie.
Nie powiem, że już dawno zapomniałam o tej sprawie, bo to byłoby kolejne kłamstwo, a tych w moich życiu jest już za wiele.
Nieprawdą jest, że zaszłam w ciąże za wcześnie, przez przypadek. Że nie chciałam dziecka, bo nigdy ich nie lubiłam. Kocham te niewinne maleństwa, które chodzą po tym świecie nie mając o niczym pojęcia. To nieprawda, że chciałam zabić swoje dziecko, nie wiedząc jak wygląda, czy jest dziewczynką, czy byłaby podobna do mnie, czy odziedziczyłaby kilka moich cech. Nieprawdą jest też, że z góry założyłam, że nie poradzę sobie z małym dzieckiem. Nie zwątpiłam w swoje siły, w to czy dam radę. Wiedziałam na ile mnie stać. Dziecko nie pociągnęłoby mnie w dół, wręcz przeciwnie, dałoby mi powód by być.
Ale zacznijmy od początku.
Nie lubię wspominać tamtych czasów, ale fakty są faktami, uwielbiałam imprezy. Byłam stałą bywalczynią klubów albo domówek. W weekendy nigdy nie było mnie w domu. Nie wiem jak dawałam radę ze szkołą i dostaniem się na studia.
Pamiętam pierwszy dzień w akademiku, a raczej noc. Przywitanie nowych, najmłodszych odbyło się z hukiem.
Dużo ludzi, dużo alkoholu, dużo muzyki, dużo tańca, dużo jedzenia, dużo wszystkiego. Za dużo.
Byłam w swoim żywiole. Co chwilę podchodził ktoś, przedstawiał się i wychylał kieliszek na nową znajomość. Nie pamiętam ich imion ani twarzy. Wszystko działo się zbyt szybko. W końcu wyszłam żeby się przejść i trochę wytrzeźwieć. Usiadłam na jakiejś ławce. Z daleka usłyszałam tylko gwizdy i wołanie. Zignorowałam to. Nie byłam w stanie odgryźć się nawet krótkim "spadaj". Po jakimś czasie podeszli. Było ich trzech albo czterech. Nie pamiętam. Zaproponowali wspólną imprezę w jakimś klubie. Nie chciałam. Namawiali żebym wsiadła z nimi do auta. Odmówiłam. W pewnej chwili któryś z nich powiedział, że idzie po samochód. Wstałam, chcąc stamtąd jak najszybciej iść, ale nie byłam w stanie.
Obudziłam się w obcym mi domu. Nadal była noc, a przez duże okno wpadał blask księżyca. Usiadłam na łóżku i pomimo oporu jaki stawiała mi głowa, zamierzałam jak najszybciej opuścić to pomieszczenie.
- Dokąd to panienka się wybiera? - usłyszałam wołający męski głos, gdy na palcach starałam się stamtąd wymknąć. - Chłopaki! Śpiąca królewna wstała! - zawołał.
Pamiętam, że stawiałam opór, że nie chciałam, broniłam się, krzyczałam, prosiłam. Pamiętam też, że to nic nie dało, że byli silniejsi i z łatwością zdarli ze mnie ubranie. Pamiętam, że liczyłam na cud, że coś zacznie się palić albo nagle podjedzie policja. Pamiętam, że gdy udało mi się wyrwać z uścisku jednego z nich, ktoś mocno uderzył mnie w twarz.
Nie wiem kto jest twoim ojcem ani jak ma na imię. To na pewno któryś z nich, to człowiek który nie zasługuje, aby ktoś taki jak ty powiedział do niego "tato".
Nigdy więcej ich nie spotkałam. Nie pamiętam ich twarzy, głosu ani oczu. Nikogo też wtedy nie powiadomiłam. Chyba po prostu nie chciałam komplikować życia bardziej, niż rzeczywiście było.
Nie powstałaś z miłości, pięknego uczucia, z potrzeby bycia, z chęci. Powstałaś na siłę, z przymusu. 
Czy gdybym powiedziała, że wtedy tego nie chciałam, że stawiałam opór, znaczyłoby to, że żałuję i również nie chciałam cię, gdy wydałaś swój pierwszy płacz na tym świecie?
Nie zdobędę się na odwagę, by wyjawić ci całą prawdę. Nie chcę, abyś zastanawiała się co masz po swoim ojcu, którą cechę odziedziczyłaś, w czym jesteś do niego podobna. 
Zostawmy tę sprawę zamkniętą. Tak chyba będzie najlepiej. Nie wiem czy dla nas obu, czy tylko dla samej mnie. Chciałabym być z tobą szczera, ale nie potrafię. 
Nigdy nie chciałam usunąć ciąży, nawet o tym nie pomyślałam. Niektórzy podrzucali mi takie propozycje, mówili, że nie dam rady na studiach, ale dałam, bo miałam ciebie pod moim sercem.
Można powiedzieć, że jesteś szczęściem w nieszczęściu albo najlepszą a zarazem najgorszą rzeczą, jaka przytrafiła mi się w życiu.
Gdybym była dobrą matką nie oddałabym cię w opiekę innej kobiecie. Gdyby była dobrą matką nie zaprzeczyłabym faktu, że jesteś moją córką. Gdybym była dobrą matką nie okłamywałabym cię. Gdybym była dobrą matką nie musiałabyś mnie szukać. Gdybym była dobrą matką kochałabyś mnie, a nie nienawidziła.
Pamiętam moment, w którym się urodziłaś i płacz, który rozległ się na całej sali. Z moich oczu również popłynęły łzy, ale były to łzy szczęścia.
Pewnie zastanawia cię jedno pytanie - dlaczego tych osiemnastu lat nie przeżyłyśmy razem, skoro tak bardzo pragnęłam cię mieć?
Byłam pozytywnie nastawiona na twoje przyjście na świat. Z niecierpliwością czekałam na ten moment. Został tylko miesiąc. Rozglądałam się za wózkiem, śpioszkami, maleńkimi czapeczkami, zabawkami. Byłam wzruszona patrząc na ulicy na kobiety z dziećmi, wiedząc, że już niebawem będę wyglądać tak, jak one - szczęśliwe i przepełnione miłością.
Na początku tego ostatniego miesiąca strasznie osłabłam. Wiedziałam, że to przez ciążę, ale wmówiłam sobie, że dam radę, przecież już prawie jestem przy mecie. Później na ciele zaczęły pojawiać się siniaki. Starałam sobie przypomnieć o co mogłam się uderzyć, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Straciłam apetyt i dużo spałam. A któregoś dnia przechodząc przez ulicę, zemdlałam.
Obudziłam się w szpitalu. Leżałam w czterech białych przytłaczających ścianach i myślałam, że jestem w niebie, że umarłam. Przestraszona chwyciłam się za brzuch z nadzieją, że nadal tam będziesz. I byłaś. Ciągle w tym samym miejscu. Byłam podłączona do kroplówki i nadal strasznie osłabiona. W końcu do sali wszedł lekarz i oznajmił, że choruję na ostrą białaczkę promielocytową. Rak.
To wtedy się załamałam. Uwierzyłam w coś, co mówiło mi, że nie dam rady. Musiałam wybierać, zdecydować, co będzie dla ciebie najlepsze.
Chciałam wygrać z chorobą, stawić jej czoło, ale to oznaczało, że nie poradzę sobie jako matka. Pragnęłam cię odnaleźć, wrócić i wszystko wytłumaczyć. Ale wiem, że i tak miałabyś swoje zdanie, być może nie uwierzyłabyś mi i stwierdziła, że kłamię, chcąc wziąć cię na litość.
Wygrałam z nowotworem. Nie było łatwo, ale udało się. Mężczyzna, który jest ojcem mojego synka był moim lekarzem. Pomógł mi.
Nie zapomniałam o tobie. Nigdy. Czasami budziłam się w nocy i zastanawiałam czy dobrze śpisz. Chciałam zadzwonić i poprosić twoją mamę o rozmowę. Tak wiele razy wracając z pracy do domu, pragnęłam skręcić w przeciwną stronę i przyjechać by móc cię zobaczyć. Setki razy wykręcałam numer do twojego domu i po kilku sygnałach rozłączałam się, bo tak mało wierzyłam w siebie.
Gdyby ktoś zapytał mnie, czy żałuję, odpowiedziałabym, że nie wiem. Na pewno nie żałuję twojego przyjścia na świat ani tego, że w ogóle zostałaś poczęta. Natomiast tego w jaki sposób, z kim i gdzie, żałuję tak bardzo, że gdybym mogła cofnąć czas, nie poszłabym wtedy na żadną imprezę.
Dzieci powinny uszczęśliwiać rodziców, być ich podporą i świadectwem tego, że wszystko co najpiękniejsze ukryte jest w tak małej osobie.
Tak naprawdę nie spodziewałam się, że jeszcze kiedyś się zobaczymy. Nie sądziłam, że będziesz chciała spojrzeć w oczy kobiecie, która stworzyła ci taki, a nie inny świat.
Zaskoczyła mnie twoja sytuacja, to, że jesteś na wózku. Nie wiem jak do tego doszło, ale czuję, że zrobię wszystko, aby ci pomóc.
Zbudowałam sobie nowy świat. Czy to źle? Chciałam zapomnieć, to prawda. Ale miałam ku temu powody. Każdego ranka, gdy wstawałam, dręczyło mnie pytanie, czy jestem zadowolona z siebie. Nie.
Mogłam pokochać cię bardziej.
Mogłam być przy tobie nadal.
Mogłam zostać twoją matką i być nią na zawsze.
Mogłam być silniejsza i sobie poradzić, sama.
Mogłam żyć, a nie udawać.
Mogłam kochać prawdziwie, a wybrałam tęsknotę.
Przepraszam.
Nigdy sobie nie wybaczę utraconych chwil z tobą. Będę się za to obwiniać już do końca życia. Mogłam zrobić tak, a nie inaczej. Mogłam wtedy pójść w prawo, a nie w lewo. Mogłam zapytać, a nie błądzić. Mogłam zostać, a nie iść przed siebie. Ale może gdybym wtedy postąpiła inaczej, wcale nie byłoby tak pięknie jak bym chciała? Nie miałabym ciebie, choć teraz też nie jesteś moją własnością. I tego najbardziej żałuję. Cholernie boli mnie fakt, że nie mogłam cię poznać, że musiałam zapomnieć.
Przykro mi, że nigdy nie dowiesz się prawdy. Chciałabym tylko żebyś czuła, że strasznie cię kocham i że tęskniłam. I mimo że stałaś tak blisko mnie tęsknota w sercu dawała o sobie znać jeszcze mocniej. Utrata ciebie słono mnie kosztowała i dopiero teraz zaczynam żałować.
Oddając cię w czyjeś ręce, nie wiedziałam, że właśnie dobrowolnie tracę całe swoje szczęście, że odchodzi połowa mnie, którą tak długo trzymałam pod swoim sercem.
Teraz żałuję, choć wiem, że jest już za późno o całe osiemnaście lat.
Miłość do ciebie pokazała mi, że warto walczyć, bo utrata boli.
I choć nigdy nie usłyszysz tych słów, chcę byś wiedziała, że zawsze będę cię kochać. To dość zobowiązująca obietnica, ale tylko tyle mogę ci dać.
Kocham cię córeczko.
Twoja Mama.

6 komentarzy:

  1. cholera jasna aż się popłakałam. nie wiem jak to ci się udało ale wycisnęłaś ze mnie łzy, a najbardziej końcówka. masz talent dziewczyno więc go nie marnuj. Pisz, ja czekam.. jak możesz informuj mnie na moim bloguu. ;)

    http://marzenia-sa-po-to-by-je-spelniac.blogspot.com/

    i oczywiście zapraszam do czytania, co prawda nie jest tak doskonałe jak twoje, ale zawsze coś . :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Doskonały rozdział! Piękny.. Łzy dalej mi snują się po policzkach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy to wszystko prawda? becze jak opętana;/

    OdpowiedzUsuń
  4. proszę o tytuł książki! coś pięknego..

    OdpowiedzUsuń
  5. Mega ;*;*;*

    http://soul-dropper.blogspot.com/ - jeśli masz ochotę poczytać . Zapraszam !

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej, nie znamy się, nigdy wcześniej tutaj nie byłam. Ale trafiłam tutaj przez przypadek, ale cieszę, się, że tutaj trafiłam. Wzruszyłam się tym rozdziałem. Piękny, piękny, piękny! Masz talent! I to jaki!
    Pozdrawiam,
    Bunko:)

    OdpowiedzUsuń