piątek, 26 października 2012

"Jeśli ktoś za Tobą tęskni to znaczy, że musieliście przeżyć razem kilka wspaniałych chwil. Wymieniliście się uśmiechami, spojrzeniami i być może sercami."
Kłamstwo nigdy nie jest odpowiednim krokiem. Nie wychodzi nikomu na dobre. Nie sprzyja dalszemu życiu. A co najgorsze, nawet jeśli użyjemy go we właściwym celu, ono zawsze wyjdzie na jaw.
- Jak się czujesz kochanie? - szepnęła Natalia, gładząc córkę po włosach. 
- Mamo, ja już nigdy nie stanę na nogi o własnych siłach, prawda? - zapytała, ale jedyną odpowiedzią jaką uzyskała w tamtej chwili, było milczenie. - Rozumiem, że już nie powiesz do mnie 'Olga, idź do sklepu, nie mamy mleka". Nie zapytasz, jak poszedł mi mecz. Nie zobaczysz, jak tańczę na studniówce.
- Przestań, proszę.
- Mamo.
- Słucham. - powiedziała, wycierając mokre policzki.
- Ja chcę umrzeć.
"Mówią, że nadzieja jest matką głupich. Ale niekiedy to ona tylko pozostaje w najgorszych momentach życia. Trzeba się jej trzymać. Być psychicznie nastawionym na pozytywny wynik. Trzeba ufać i wierzyć. Dać sobie czas. Trzeba żyć."
Drzwi szpitalnej sali otworzyły się. Do środka wszedł Paweł. Jego oczy były wypełnione zmęczeniem. Wyglądał tak, jakby nie sypiał od kilku dni. Włosy też nie były w najlepszym porządku. W wygniecionej bluzce podszedł i chwytając Olgę za rękę, usiadł tuż obok Niej.
- Witaj. - szepnął.
- Myślałam, że już nie przyjdziesz. Ostatnio tak szybko wyszedłeś, bałam się, że..
- Zaskoczyłaś mnie tą informacją. Musiałem ochłonąć. Przemyśleć sobie wszystko na spokojnie. - przerwał Jej. - To wszystko nie jest takie proste.
- A co ja mam powiedzieć?
- Nie wiem, jak to teraz będzie. Nie mam pojęcia co z Nami.
- Przecież między Nami nic się nie zmieniło.
Jej słowa zawisły w powietrzu. Oboje przez dłuższą chwilę milczeli, głęboko zastanawiając się, czy w którymś miejscu przypadkiem nie popełnili błędu. Czy któreś ze słów zostało niepotrzebnie wypowiedziane. Ogarnęła ich masa myśli związanych z przyszłością. Z życiem, które jeszcze nie tak dawno zapowiadało się być normalne.
- Olga.. - szepnął drżącymi ustami Paweł.
- Nic nie mów.
Wiedziała, że On nie chce tak żyć. Że nie ma ochoty na wspólne chwile z kaleką. Że Jej nie chce. Zakazała Mu cokolwiek mówić, tylko po to, aby zatrzymać Go kilka minut dłużej przy sobie. Chciała na Niego popatrzeć, po raz ostatni widzieć Go, gdy jeszcze Ją kocha. Liczyła, że zmieni zdanie. Że przytuli Ją i obieca, że wszystko będzie dobrze. Że nigdy Jej nie zostawi i nie dopuści by stała się Jej jakakolwiek krzywda. 
- Ja tak nie potrafię. Nie chcę. - powiedział, kierując się do wyjścia. - Powodzenia.
Jego ostatnie słowo zabiło wszelką nadzieję. Jej oczy mimowolnie zabłysły, uwalniając potok słonych łez. Chciała krzyczeć tak głośno, by jeszcze zdołał Ją usłyszeć. Niezależnie, czy już zjeżdża w windzie, a może jest na najniższym piętrze szpitala, pragnęła by wrócił i szepnął, że żartował. Później przeprosiłby za kiepski dowcip i żyli by dalej, RAZEM.
Zakryła twarz poduszką na tyle mocno, by nikt nie usłyszał Jej płaczu. By nikt nie dostrzegł, jak bardzo cierpi. Jak mocno zależało Jej na drugim człowieku. By nikt nie pojął, jak ogromnym uczuciem obdarzała zwykłego chłopaka. 
Dłonie usilnie zacisnęła w pięści. Miała ochotę w coś uderzyć, coś zbić, zniszczyć i pozbawić życia.
Drzwi sali otworzyły się. Przez krótką chwilę Olga miała nadzieję, że to On. Zrozumiał, co powiedział. Dotarły do Niego wszystkie słowa, te niepotrzebne i pozbawiające nadziei. Wrócił, by przeprosić i obiecać, że nigdy nie zostawi Jej samej. Wyszepcze na ucho przysięgę, której postara się dotrzymać do końca życia. Na koniec oznajmi, że kocha i nie potrafi bez Niej funkcjonować.
Przez tę krótką chwilę, pomiędzy naciśnięciem klamki drzwi, a ujrzeniem twarzy człowieka, który miał zamiar wejść, Olga zdążyła wyobrazić sobie całą przyszłość, jaka mogłaby czekać Ją z Pawłem. Niestety, nadzieja po raz kolejny zawiodła.
- Jak się czujesz? - zapytał lekarz, biorąc do ręki kartę pacjenta.
- Świetnie. Najchętniej wyszłabym już stąd i uciekła jak najdalej od tego miejsca.
- Nie uciekniesz od przeszłości. - odpowiedział, rozszyfrowując sens Jej słów.
- Niestety. Na szczęście pozostają mi jeszcze marzenia.
- Dzisiaj wychodzisz. - oznajmił doktor, stawiając w prawym dolnym rogu karty swój nieczytelny podpis.
- I co dalej? Wyrzucacie mnie stąd, bo nic już się nie da zrobić. Mam wrócić do domu i siedzieć przed telewizorem? Czytać książkę? Nadrabiać stracone lekcje biologii? Słuchać muzyki? Rozmawiać sama ze sobą?
- Nie potrafimy Ci pomóc. Twój kręgosłup został uszkodzony i...
- Dziękuję za informację. Może pan już iść. - szepnęła, odwracając twarz w drugą stronę. Poczekała tylko, aż lekarz zamknie za sobą drzwi, by móc rzucić się głośnym szlochem. Czuła, że wszystko co miała, jednego dnia tak po prostu straciła. Człowieka, którego kocha. Marzenia, które były podstawą przyszłości. Życie, na obecną chwilę już nic nie znaczące.
Chwyciła leżący na szafce obok nóż, który został tutaj od pory śniadaniowej. Spoglądała na Jego ostrze, wymyślając sposób w jaki go użyć. Przypomniała sobie, jak robią takie rzeczy w filmach. Może po prostu podetnie sobie gardło, albo wbije nóż w serce. Może zrobi tak, aby wykrwawić się na śmierć. Gdy już była gotowa, ktoś zapukał do drzwi. Schowała narzędzie pod poduszkę biorąc głęboki oddech.
- Przyszłam pomóc Ci się spakować. - powiedziała Natalia, siadając obok córki.
- Poradziłabym sobie. - oznajmiła Olga, chwilę później wybuchając płaczem.
- Już dobrze. - szepnęła przytulając dziewczynę i gładząc Ją po włosach.
"Życie człowieka nie kończy się w chwili, gdy jego serce przestaje bić, a krew nie płynie już w żyłach. Życie człowieka kończy się, gdy tracimy sens istnienia. Gdy nie ma powodu by wstawać rano. Gdy każda wykonana czynność już nie ma dla Nas znaczenia. Gdy najbliższa osoba, odchodzi."
Drzwi domu otworzyły się i w progu stanęła Natalia, pomagając Oldze wjechać na wózku do mieszkania.
- Witaj. - szepnęła dziewczyna, głaskając psa po głowie. - Już nie będziemy razem chodzić na spacer.
- Będziecie. Na pewno. - powiedziała Natalia. - Wzięłam sobie wolne w pracy.
- Nie musiałaś. Poradziłabym sobie.
- Posłuchaj mnie, skarbie. Niezależnie co by się działo, jestem obok Ciebie. Zawsze będę. W każdym momencie Twojego życia. W każdej chwili, w której będziesz mnie potrzebować. W sytuacjach bez wyjścia, spróbuję Ci pomóc. W najgorszym dla Ciebie czasie, będę Cię wspierać. A moja miłość pozostanie Ci wierna aż do śmierci.
- Dlaczego?
- Bo jestem twoją matką i strasznie Cię kocham.
- Dziękuję. - szepnęła.
- To co, robimy spaghetti? - zaproponowała Natalia. - Tylko skoczę do sklepu po makron, dobrze?
- Okej. - odpowiedziała rudowłosa dziewczyna. Życie na wózku jest jedną z najgorszych rzeczy, jaka może spotkać człowieka. Nie dosięgniesz wszystkiego. Nie dotrzesz tam gdzie chcesz. Nie pobiegniesz za czymś, czego pragniesz.
Przemierzając salon, Olga zatrzymała się przy komodzie. Chwyciła w dłoń zdjęcie rodziców oprawione w białą ramkę. Zamknęła oczy przypominając sobie każdą chwilę, jaką spędziła razem z nimi. Wtedy, gdy oboje byli pod jej zasięgiem. Ale przed oczami ciągle miała obraz ojca, który użył wobec niej przemocy. Który po części doprowadził do stanu, w jakim się teraz znalazła. Nic nie mówiąc odłożyła zdjęcie z powrotem na miejsce i zaciskając powieki, by zapobiec gromadzącym się łzom, zawróciła w stronę schodów. Chciała znaleźć się na górze. Wejść do swojego pokoju i poczuć się, jak dawniej. Chwyciła się barierki, po czym powoli zsunęła się z wózka na najniższy schodek. Po czym stopniowo przesuwała się coraz wyżej. Gdy już znalazła się na korytarzu piętra, sunęła się po ziemi, niczym wąż. Dotarła pod drzwi pokoju i lekko odepchnęła je ręką. Spojrzała na szafę, w której gromadzą się wszystkie ubrania, które na obecny czas nie grają żadnej roli. Później Jej oczom ukazał się balkon, na którym kiedyś wraz z Pawłem popijała whiskey prosto z butelki. Następnie wpatrzyła się w łóżko, idealnie pościelone. Przypomniała sobie w jakim było stanie, gdy pierwszy raz w tym miejscu zasmakowała ust zielonookiego bruneta.
W pewnej chwili nie wytrzymała. Wszystkie emocje wypłynęły z niej w formie słonych łez. Każda kropla coraz szybciej spływała po jej policzkach. Nie mogła zrozumieć, dlaczego to wszystko spotkało właśnie Ją. Dlaczego Bóg przydzielił Jej właśnie takie, a nie inne życie.
Wysunęła się z pokoju, przemierzając długim korytarzem przed siebie. Co jakiś czas zatrzymywała się, bo Jej ręce opadały już z sił, albo po prostu musiała otrzeć oczy pełne łez.
Znalazła się w łazience. Wysunęła najniższą szufladę wyciągając z niej paczkę żyletek. Przysunęła plecy do ściany, czując, jak chłód przeszywa całe ciało. Zamknęła oczy, odkładając pudełko obok siebie. Tak strasznie się bała. Tak bardzo w tamtej chwili chciała mieć obok siebie kogoś, kto przytuli i obieca, że będzie dobrze. Tak bardzo pragnęła otworzyć oczy i zrozumieć, że wszystkie ostatnie przeżycia to tylko zły sen.
- Boże, zrozum. Ja nie mam już siły. - szepnęła wyciągając z pudełka jedno z ostrych narzędzi, które w tamtej chwili miały dać Jej ukojenie. Wzięła głęboki wdech. Jeszcze raz przypomniała sobie twarz Pawła i Jego ostatnie słowa, gdy zostawił Ją w szpitalu. Przez głowę przewinął Jej się każdy mecz piłki nożnej, wszelkie starania o wygraną i fakt, że jeszcze wtedy, była w stanie biegać i osiągać sukces.
Jedno pociągnięcie.
Kropla krwi zostawiająca ślad na nadgarstku. Chwilowy ból i marzenia by znaleźć się w innym, lepszym miejscu. By przenieść się do świata, w którym wszystko jest nieskazitelne i przepełnione miłością.
Drugie pociągnięcie.
Krew spływająca po Jej dłoni, zaczęła przemieniać się w kałużę czerwieni na białych płytkach podłogi w łazience. Wierzyła, że za chwilę będzie już lepiej. Że znajdzie się gdzieś, gdzie ludzie nie odczuwają bólu, smutku i cierpienia. 
Trzecie pociągnięcie.
Głębokie. Najbardziej bolące. Opadła z sił, ale wyczuwała ulgę. Żyletka wyślizgiwała się Jej z ręki. Powolnym ruchem przesunęła się w stronę wanny, chwytając pusty kieliszek po winie, stojący na brzegu. Do płuc wzięła wielki haust powietrza. Wiedziała, że teraz już nie ma wyjścia. Że musi skończyć to, co zaczęła. Uświadomiła sobie, jak bardzo swoim czynem skrzywdzi bliskich. Ale na rozmyślenia było już za późno.
Resztką sił rzuciła kieliszkiem o ścianę. Aromat ulubionego wina Jej mamy, dał o sobie znać przez chwilę mieszając się z powietrzem. 
Przesunęła ręką starając się złapać szkło leżące najbliżej. Szybkim pociągnięciem doprowadziła do krwawienia nadgarstka. Nie czekając ani chwili dłużej kilka centymetrów wyżej odważyła się na kolejną ranę.
Z oczu płynęły łzy. Ale to nie były łzy bólu, smutku albo żalu. To były łzy radości i wiary. Wiary, że w końcu będzie lepiej. Że swoją śmiercią przerwie złą passę niepowodzeń.
Krwawiącą ręką chwyciła kolejny kawałek szkła, by na czystym, nienaruszonym jeszcze nadgarstku pozostawić ślad swojej przeszłości.
Czuła jak z każdą następną sekundą opada z sił. Nie jest w stanie wykonać żadnego ruchu. Nawet oddychanie sprawia Jej trudność. Serce zwalnia tempo swojego bicia. A oddech jest coraz lżejszy. Powieki powoli się zamykają, a w dłoniach ściska część kieliszka, jakby pragnęła wypompować z siebie całą krew, co do cna. Pomieszczenie zapełnia głucha cisza. Nikt nie oddycha, nie szepcze, nie żyje.

8 komentarzy:

  1. opisać ludzki ból to chyba jedna z najtrudniejszych czynności autora opowiadania , ale ty... ty zrobiłaś to wyśmienicie. Zazdroszczę talentu. Czy to już koniec ? Nie wierze , że Paweł postąpił tak okropnie !

    OdpowiedzUsuń
  2. podoba mi się cytat na samym początku, jest on prawdziwy i szczery. ;)
    Zapraszam do mnie:
    http://live-fast-dont-forget-us.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. w moim opowiadaniu jest pełno mnie... tak naprawdę, żeby coś napisać musiałam się w to wczuć, żeby to brzmiało mniej więcej autentycznie, musiałam być w jakimś nastroju, żeby w takim był kolejny fragment i wreszcie musiałam coś przeżyć lub choć pośrednio tego doświadczyć (czyli znać to dzięki innym), żeby to w ogóle opisać
    to co Ty napisałaś... nie wiem jak to zrobiłaś... chyba musiałaś dużo przeżyć...
    i kolejny raz: myśli świetne :)
    pozdrawiam i zapraszam do mnie, właśnie pojawił się nowy rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  4. ostatnie słowa " Pomieszczenie zapełnia głucha cisza. Nikt nie oddycha, nie szepcze, nie żyje. "
    boskie : D

    bezczelnaa

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestes genialna. jak czytam Twoje wpisy to az plakac sie chce. Pisz dalej, nie koncz tego jeszcze. Proszę

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgadzam się z opiniami powyżej.Świetnie piszesz !!!
    Zapraszam do mnie:
    www.historia-karoliny.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń