czwartek, 5 lipca 2012

Kabina prysznicowa powoli się rozsunęła. Jej mokre, opadające na ramiona włosy co jakiś czas wypuszczały kroplę wody, która swobodnie zsuwała się po nagich plecach. Zawinęła swoje kruche ciało białym ręcznikiem, po czym energicznie opłukała twarz wodą.
„Mogłabym tak bez końca uderzać się czymś w twarz, tym samym robiąc sobie nadzieję, że to wszystko jest tylko złym snem. Mogłabym upijać się do nieprzytomności, by przez dłuższą chwilę tak po prostu zapomnieć. Mogłabym uciec z tego domu, ale nie potrafię zostawić tu mamy samej. Mogłabym się zabić, by spotkać się z Nim tam do góry, ale zostało wiele niewyjaśnionych spraw, tu na ziemi. Mogłabym wszystko, a pochylam się nad kranem myśląc, że kilka garści zimnej wody w czymś pomoże. Kretynka.”
Przetarła twarz ręcznikiem, chwilę później boso zbiegając na dół. W domu panowała dziwna cisza, tylko ekspres do kawy parzył małą czarną. Podeszła do lodówki, wyciągając miskę z winogronem.
- Mamo, dokądś się wybierasz? – zapytała Olga, widząc jak kobieta pakuje do torebki  stetoskop.
- Tak. Do pracy. Zadzwonili do mnie ze szpitala. Jakiś nagły przypadek. – wymruczała pod nosem, szybko popijając kawę. Włożyła na nogi jakieś wygodne buty i zostawiając na policzku Olgi ciepło swoich ust, wybiegła.
„Zapewne mnie okłamała. Od początku wiedziała, że dziś zamierza iść do pracy. Że nie będzie siedzieć w domu i wspominać. Nie chciała pokazać, że czegoś Jej brakuje. Że po prostu tęskni.”
Rozkosz słodkich winogron i wygodę leżenia na kanapie w samym ręczniku przerwał Jej dzwonek do drzwi. Zapominając o tym, co ma na sobie, otworzyła.
- Cześć. – szepnął Paweł, lekko rozproszony.
- Wejdź. – wycedziła przez zęby Olga. – Przepraszam, że ja tak w samym ręczniku..
- Nie szkodzi. – zaśmiał się brunet.
- Chodź na górę, muszę się przecież ubrać. – odpowiedziała, zaprowadzając chłopaka do pokoju.
„Tak naprawdę to nie wiem, czy chciałam mieć teraz kogoś obok. Nie czułam się na siłach do rozmowy. Wolałabym zostać sama. Ale z drugiej strony, samotność nie jest dobrym doradcą. Zaczynam się bać życia, a najbardziej tego, że przyjdzie taki moment, w którym nie będę potrafiła sobie poradzić. Zgubię się i zginę, bo nikogo nie będzie obok.”
Ubrana w krótkie shorty, zieloną bokserkę i włosy zwinięte w kucyk w końcu opuściła łazienkę.
- Dziewczyna, która spędziła w łazience pięć minut, nie mając na sobie makijażu ani idealnie ułożonych włosów, wygląda tak nadzwyczajnie bosko. – szepnął Paweł zerkając znad laptopa Olgi.
- Przesadzasz. – syknęła.
- Pamiętasz, mieliśmy porozmawiać. Ale szybko zniknęłaś po pogrzebie.
- Wiem. Przepraszam. Nie wiem, czy czuję się na siłach na jakąkolwiek rozmowę.
- Domyślam się. Ale nie będziemy rozmawiać. – powiedział, wgapiając się w ekran.
- Nie rozumiem..
Zielonooki kelner uśmiechnął się cicho, kiwając Jej głową w stronę szafki nocnej.
- Pijemy? A to z jakiego powodu? – zapytała dziewczyna, unosząc w górę butelkę Johnego Walkera.
- A czy musi być jakiś powód?
- No niekoniecznie. – syknęła, powoli się uśmiechając. Wyszła na balkon, rozsiadając się na leżaku. Wzięła łyka dość mocnego trunku prosto z butelki, chwilę później odpalając papierosa.
- Czyli widzę, że się nie obijamy z piciem. Bez mieszania i innych tych dupereli. Mocna jesteś. – rzucił Paweł, siadając naprzeciwko Niej.
- Szkoda mi czasu. – odpowiedziała, zaciągając się.
- Radzisz sobie? – zapytał, biorąc łyk alkoholu.
- Próbuję. Staram się jak mogę. Ale nie wychodzi. Czemu te cholerne wspomnienia tak bardzo siedzą mi w głowie?
- One zawsze będą Ci w niej siedziały. Choć nie wiadomo jak bardzo byś się starała to wszystko zapomnieć, to niemożliwym jest wymazać ojca z pamięci.
- Masz rację. Ale nie chcę już się męczyć. Dlaczego, kiedy miałam Go obok i był, jaki był wcale tak bardzo mi nie zależało na rozmowie z Nim? A gdy już odszedł, tak na zawsze, zapragnęłam poznać Go lepiej, chcąc nadrobić te stracone przez Niego lata.
- Człowiek docenia po stracie. To normalne i nie masz się o co obwiniać. – odpowiedział, podając Jej butelkę. Zgasiła papierosa w popielniczce, ogrzewając twarz w słońcu. Wypiła kilka łyków, po czym delikatnie się uśmiechnęła.
- Rób to częściej. – syknął chłopak, popijając.
- Że niby co? – zapytała.
- Uśmiechaj się. Pomimo wszelkich problemów i sytuacji, które niszczą Ci psychikę. Choćbyś miała udawać przed samą sobą, że wszystko jest dobrze, rób to. Pamiętaj tylko, że to pomaga, ale nie pozwala zapomnieć na zawsze.
- Ja nawet nie wiem, czy chciałabym zapomnieć na zawsze. Przecież to właśnie na wspomnieniach żyje człowiek. Na masie pięknych chwil, które może sobie odtworzyć w każdym momencie. Nie chcę wymazać taty z pamięci, pragnę pogodzić się z Jego śmiercią.
- I tak trzymaj. – szepnął chłopak. – Oo, kończy się napój. – powiedział, machając Jej przed oczyma butelką.
- Nie szkodzi, słyszałam że dziś na plaży jest organizowana jakaś impreza. – zasugerowała Olga.
- A co, chciałabyś pójść?
- Nie chcę się bawić, bo nie na to jeszcze czas. Chcę spróbować wrócić do rzeczywistości.
- Jak sobie życzysz. – odpowiedział, uśmiechając się.
„Nie wiem, czy wyjście z Pawłem na plażę jest dobrym posunięciem. Nie wiem też, czy każde kolejne zamienione z Nim słowo jest odpowiednie. Czy każdy kolejny łyk alkoholu jest czegokolwiek wart.”
Dziewczyna założyła na nogi czarne trampki i wsuwając do kieszeni spodenek papierosy i komórkę, skinęła głową na znak, że mogą wychodzić. Zamknęła drzwi balkonowe, po czym wyłączyła laptopa.
- Idziemy pieszo? – zapytał chłopak.
- Tak. No chyba, że Ci się nie chcę.
- Nie ma problemu, możemy się przejść. – odpowiedział.
„Z każdym kolejnym krokiem zaczynałam żałować, że sama zaproponowałam wyjście na tą imprezę. Nie chciałam tego całego hałasu. Tych bawiących się ludzi. Uśmiechów na twarzy. Pragnęłam się gdzieś odizolować od tej całej rzeczywistości, a najbardziej od ludzi, którzy właśnie teraz, starali się mi pomagać.”
- No pięknie, kogo ja tu widzę. – usłyszała znajomy głos Olga, wchodząc z brunetem na plażę.
- Cześć Wiki. – syknął chłopak.
- Wiedziałam, że tak będzie. Niby nic, a jednak coś. Nie musieliście się przez tyle czasu ukrywać. Wiadomym było, że i tak zostaniecie parą. – rzuciła ironicznie.
- Nie jesteśmy razem. – zaprotestowała Olga.
- Z moim braciszkiem nie możesz to teraz do byłego się przystawiasz. Tak mi przykro, że nikt inny Cię nie chcę, tylko zbierasz te resztki.
- Wiktoria, uspokój się. – krzyknął Paweł.
- Bronisz swojej ukochanej. Miło z Twojej strony..
- Odprowadzę Cię do domu, jesteś już wstawiona. – przerwał Jej chłopak.
- Zostawisz swoją księżniczkę samą?
- Idź, rozumiem. Będę czekać. – rzuciła Olga, zostawiając ich samych. Po drodze przywitała kilku znajomych i okłamała ich nieszczerym ‘wszystko dobrze’. Usiadła przy barze i odpaliła papierosa.
- Coś podać? – zapytał barman.
- Setkę. – rzuciła Olga, wyciągając pieniądze.
- A dowód jest?
- No nie żartuj sobie. – syknęła, zaciągając się.
- Alkoholu osobom poniżej lat 18 nie sprzedajemy, przykro mi.
- Ja zapłacę. – usłyszała za sobą.
- Co Ty tu robisz? – zapytała stojącego tuż obok Niej Honoriusza. – Nie odzywałeś się przez kilka dni. Nie przyszedłeś do mnie. Nie zadzwoniłeś. Nie było Cię też na pogrzebie.
- Spokojnie, mała. Już wróciłem.
- Już? Nie było Cię w najgorszych momentach mojego życia, a Ty mówisz, że już wróciłeś? Nie pomyślałeś o tym, żeby mnie poinformować gdzie jesteś? Właśnie. Gdzie Ty do cholery w ogóle byłeś? Nie odbierałeś telefonu, nie odpisywałeś..
- Ej! – krzyknął. – Uspokój się. Musiałem wyjechać, bo tak zadecydowała moja matka. A jeśli ona już postawi na swoim to nie mam o czym z Nią dyskutować. Wróciliśmy do Naszego miasta, bo podobno miała kilka ważnych spraw do załatwienia. Przykro mi, że nie mogłem z Tobą być właśnie teraz.
- Przykro Ci? Tyle? Skoro już musimy być rodzeństwem to naucz się lepiej opiekować rodziną. – syknęła, wypijając do dna wódkę i odchodząc od baru. Nie zdążyła oddalić się zaledwie o pięć metrów, gdy zakręciło Jej się w głowie.
- Już jestem. – szepnął Jej na ucho Paweł.
- To dobrze. – odpowiedziała, przytulając się do Niego. Oboje usiedli nad brzegiem falującego tej ciepłej nocy morza. Siedzieli tak przez dobrą godzinę, milcząc.
- Chyba trochę otrzeźwiałam. – rzuciła Olga, odrywając się z objęcia zielonookiego przystojniaka.
- To niedobrze. – zaśmiał się chłopak, po czym podał Jej piwo.
- Idziemy do wody? – zapytała dziewczyna, ściągając buty.
- Zwariowałaś. Woda nie jest już tak ciepła, jak w południe.
- To co? – parsknęła wbiegając w ubraniach do morza. Wzięła łyk piwa, po czym krzyknęła:
- No dalej cwaniaku. Chodź tutaj.
- Nadal jesteś pijana, wracaj. – syknął zmartwiony Paweł.
Na niebie zaczęły pojawiać się błyszczące gwiazdy. Lekki wiatr delikatnie otulał ciało, a zimne fale wody co chwilę uderzały o brzeg.
- Cienias. – krzyknęła Olga, oddalając się coraz bardziej.
- Woda sięga Ci już po pas. Chodź tutaj.
Mimo Jego słów Olga bawiła się w wodzie do upadłego, wyrzucając pustką już puszkę piwa za siebie.
- Sama tego chciałaś. – warknął chłopak, ściągając buty. Z daleka można było usłyszeć wesoły śmiech Olgi, która próbowałaś oddalić się coraz dalej. Próbując zrobić kolejny krok w tył, potknęła się, czując jak powoli upada w głąb wody.
- Ej, bez takich wygłupów. – zdążył złapać Ją Paweł. Ich wargi znalazły się blisko siebie, chwilę później spojrzeli sobie głęboko w oczy. Zielonooki brunet chwycił Ją za biodra, przybliżając swoje usta do Niej.
- Nie mogę, przepraszam. – szepnęła Olga, wyrywając się z Jego objęcia.
- Rozumiem. – odpowiedział, wyciągając Ją z wody.
- Zimno mi. – syknęła dziewczyna, siadając na piasku. Paweł bez wahania podał Jej swoją bluzę, która przez cały czas leżała z dala od wody. – Dziękuję. – odpowiedziała rudowłosa piękność.
- A więc to tak.. – rzucił Honor, zmierzający w ich stronę. – Nie było mnie przez kilka dni, a Ty już znalazłaś sobie pocieszenie u tego kelnerka?
- Daruj sobie. – syknęła Olga. – Nie zainteresowałeś się tym co u mnie, mogłeś zadzwonić. Nie będę Ci się tłumaczyć z tego co robię i z kim. Nic Nas nie łączy.
- Jak to nic? Przecież jesteśmy rodzeństwem. Pilnuj się, bo naskarżę mamie. – zaśmiał się, wskazując na Nich palcem.
- Stary, lepiej już idź. Jesteś pijany. – powiedział Paweł, wstając.
- Nie mów mi co mam robić.
- Honoriusz, idź już. – powiedziała dziewczyna, chwytając się ręki wysokiego bruneta. – Cholera, zachwiałam się.
- Chodź, odprowadzę Cię do domu. – syknął chłopak, całując Ją w policzek.
- Ej koleś! Odwal się, to moja siostra. Pozwól, że zadbam sam o Jej bezpieczeństwo. – krzyknął Honor.
- Nie jesteś w stanie zadbać o Jej dobro w tej chwili, za dużo wypiłeś.
„Stał się moim bratem, wiem. Nie chciałam tego i nie życzę takiego zwrotu akcji, nawet największemu wrogowi. Pokochaliśmy się. To uczucie nastało szybko, ale było prawdziwe. Nie. Ono nadal jest. Tylko muszę pozwolić przeobrazić się mu w miłość braterską. Będzie trudno, ale przecież całe życie miałam pod górkę. Staram się, jak mogę, a wychodzi jak zwykle.”
- Zaraz będziemy. – usłyszała Olga, czując jak ktoś niesie Ją na rękach. Drzwi do mieszkania lekko się uchyliły. W salonie było ciemno i cicho. Paweł powoli wszedł po schodach, kładąc Ją w pokoju na łóżku.
- Dziękuję. – powiedziała Olga, łapiąc Go za rękę.
- Nie ma sprawy. – rzucił chłopak, przykrywając Ją.
„ Paweł jest strasznie miły, taki kochany i przyjemny. Lubię z Nim spędzać czas, rozmawiać, milczeć. Tylko boję się, że wkrótce nastanie taki dzień, w którym się w Nim zakocham. Stajemy się sobie coraz bardziej bliżsi. Polubiliśmy się, chyba za bardzo.”

10 komentarzy:

  1. Ciekawy rozdział, naprawdę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. '- Rób to częściej. – syknął chłopak, popijając.
    - Że niby co? – zapytała.
    - Uśmiechaj się. Pomimo wszelkich problemów i sytuacji, które niszczą Ci psychikę. Choćbyś miała udawać przed samą sobą, że wszystko jest dobrze, rób to. Pamiętaj tylko, że to pomaga, ale nie pozwala zapomnieć na zawsze.
    - Ja nawet nie wiem, czy chciałabym zapomnieć na zawsze. Przecież to właśnie na wspomnieniach żyje człowiek. Na masie pięknych chwil, które może sobie odtworzyć w każdym momencie. Nie chcę wymazać taty z pamięci, pragnę pogodzić się z Jego śmiercią.' zajebisty kawałek<3 *.*

    OdpowiedzUsuń
  3. kocham to ! ciesze się, że w końcu coś dodałaś ;D
    proszę dodawaj częściej !
    popieram osobę z góry .. ten fragment piękny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeszcze ;3 ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Jesteś niesamowita, uwielbiam tego bloga <3 Dodaj coś !

    OdpowiedzUsuń
  6. Od jakiegoś czasu tu zaglądam i czekam na coś nowego! Naprawdę bardzo dobrze piszesz! I rusz paluchami i pisz nowy rozdział zdolniacho! ;)*

    OdpowiedzUsuń
  7. cudowne! dodaję do obserwowanych koniecznie i czekam na coś nowego! ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kochasz pisać? Chcesz trochę magii w swoim życiu? 
    Zapraszam więc serdecznie na forum fabularne http://www.vaylon.wxv.pl/.
    Nowi ludzie, nowe przyjaźnie a może nawet nowa miłość. Magiczne zajęcia z super nauczycielami, wyrozumiałymi i kochającymi. Jak rodzina. Uczniowie wspierający się na każdym kroku. Życzliwi ludzie i chętnie nawiązać przyjaźń. Istniejemy już pół roku i liczymy na kolejne pół. Poszukujemy uczniów czarodziei. Serdecznie zapraszamy. Przy rejestracji proszę wpisać Mitchie Garwitch. W razie zainteresowania bądź jakiś pytań śmiało pisać do mnie na gg 10041352.
    Vaylon cieszył się wielką popularnością wśród nowych młodych i zdolnych czarodziej, którzy za wszelką cenę pragnęli wiedzieć więcej i więcej. Jednak nikt nie spodziewał się, że nadchodzą złe czasy, które zrujnują całą szkołę. Obecny wtedy dyrektor Alaster Midges nie był tym za kogo się podawał. Po długim udawaniu dobrego człowieka na jaw wyszły jego pomówienia i złe zamiary wobec szkoły. Chciał zawładnąć nią i rządzić według własnych zasad, złych zasad. Wszyscy się zlękli złego czarnoksiężnika. Był bowiem on jednym z najlepszych nekromantów i czarodziejów tych czasów. Profesorowie bardzo walczyli o to by nikt nie ucierpiał z uczniów, którzy kompletnie nie wiedzieli co się dzieje. Wszyscy próbowali się schronić przed zagładą. Dyrektor bowiem nie był sam. Miał za sobą wielu czarnoksiężników, tak samo złych i podłych jak On. Chcieli razem stworzyć własną utopię, dla tych którzy na to według nich zasługiwali. Poczciwi i dobrzy nie mieliby tutaj żadnego wstępu. Zło dla nich było najcenniejsze. Wiele osób tego nie przeżyło. Zginęli w obronie tego miejsca. Jednak po dość długiej walce Obrońcy Vaylonu zwyciężyli a Midges uciekł zhańbiony porażką. Nikt od tej pory go wcale nie widział. Czy to oby na pewno był koniec walki?
    Teraz po trzech latach od tego zajścia szkoła znów staje na nogi. Jedną z nielicznych osób, które to przetrwało był profesor Sebastian Adam Thiwel, który teraz stał się dyrektorem, po to by przywrócić temu miejscu swoją dawną chwałę.

    OdpowiedzUsuń