poniedziałek, 4 czerwca 2012

Oparła się o chłodną ścianę szpitalnego korytarza, po czym osunęła się powoli na ziemię, chowając twarz w dłonie. Jeszcze przed chwilą z Nim rozmawiała. Mogła zapytać o wszystko, popatrzeć w Jego oczy i cieszyć się uśmiechem. Nie zrobiła nic, co mogłoby dać jakąkolwiek nadzieję. Nie chciała Go tracić. Mimo wszystkich wyrządzonych krzywd, czy źle sformułowanych zdań, kochała Go. Pragnęła zobaczyć Go z powrotem. Tak bardzo chciała porozmawiać z Nim o swoim dzieciństwie. Powspominać wszystkie, przeżyte razem chwile. Wskoczyć Mu na kolana, jak za dawnych lat i otworzyć album, by przypomnieć sobie, któryś z pięknych dni.
                Z Sali wyszła pielęgniarka, a za nią lekarz. Olga energicznie podniosła się, podbiegając do doktora.
- Co z Nim? – zapytała, ocierając mokre policzki od łez.
- Fałszywy alarm. Uratowaliśmy Go.
- Czy mogłabym..
- Nie. – przerwał Jej lekarz. – On teraz śpi, ale wszystko jest w normie. Jutro czeka Go operacja, poważna i trudna do wykonania. Proszę być dobrej myśli.
- Dziękuję. – powiedziała dziewczyna siadając na krześle. Zaczekała chwilę, gdy ruch na korytarzu się zmniejszył i po cichu weszła do sali. – Tato. Coś Ty z sobą zrobił? – szepnęła, patrząc jak walczy o życie. – Nie zdążyłam Ci tego powiedzieć, gdy jeszcze mogłeś patrzeć mi w oczy. Ale wiem, że mnie słyszysz. Chcę żebyś wiedział, że Ci wybaczam. Wszystko. Każdą złą chwilę. Niepoprawne słowo. Niepotrzebny ruch. Nie robię tego z litości, żalu, czy współczucia. Żałuję, że w takim momencie musiałam zrozumieć, jak ważną jesteś dla mnie osobą. Kocham Cię i zrobię wszystko, żebyś z tego wyszedł. – powiedziała, po czym delikatnie ujęła Jego dłoń. Uśmiechnęła się i bezszelestnie opuściła budynek.
                Podążała do domu, gdy ktoś podbiegł i objął Ją od tyłu, całując na przywitanie w policzek. Znała ten zapach i lekki zarost na twarzy. Doskonale wiedziała z kim ma do czynienia i kogo dłonie tak idealnie dopasowują się do Jej talii.
- Cześć mała. – rzucił Honor.
- Byłam przed chwilą u taty. Znów ratowali Mu życie. Jest źle, ale nikt nie chce tego powiedzieć. Czy On umrze? – znów po Jej policzku powoli osuwała się mała łza. Honoriusz otarł ją kciukiem i przytulił Olgę do siebie.
- On z tego wyjdzie. Po operacji wszystko się ułoży. Obiecuję. – mówił, gładząc Ją po włosach.
- Muszę już iść, jestem zmęczona.
- Odprowadzić Cię?
- Nie musisz. Cześć. – rzuciła, idąc pewnie przed siebie. Chwilę później była już blisko domu. Z daleka ujrzała Pawła stojącego pod drzwiami mieszkania.
- Co tu robisz? – zapytała zaskoczona.
- Chciałem zapytać co u Ciebie. Dawno już ze sobą nie rozmawialiśmy.
- Masz Wiki, nie chcę wysłuchiwać tego, że przeze mnie rozsypał się Wasz związek, czy coś.
- Wszystko zniszczyła Ona. Dobrze wiesz, że od dłuższego czasu nie mieliśmy okazji do rozmowy.
- Wejdziesz? – zapytała dziewczyna otwierając drzwi. Chłopak pokiwał głową, zgadzając się.
- Ładny dom. – rzucił obracając się dookoła.
- Ale pusty, bez miłości, cholernie chłodny. Nie lubię go, ale muszę tu mieszkać. Nie mam wyjścia.
- Słyszałem o Tobie i Honoriuszu. – rzucił Paweł. – Przykro Mi, że nie możecie być razem..
- A co się wydarzyło pomiędzy Tobą a Wiki? – przerwała Mu Olga.
- Różnica charakterów. Trudności z dogadaniem się. Ona chciała rządzić, mieć wszystko po swojemu. To nie dla Mnie.
- Rozumiem. – powiedziała, parząc malinową herbatę.
- Tak tutaj cicho, gdzie są Twoi rodzice? – zapytał.
- Mama w pracy, a tata…w szpitalu. – z trudnością wycedziła przez zęby.
- Co się stało?
- Wydaje mi się, że życie Mu zaszkodziło. – syknęła popijając herbatę. Przez kolejną godzinę opowiedziała Mu cała historię związaną z Jej ojcem. Dokładnie opisała każdą sekundę z tych ostatnich chwil, w efekcie otrzymując od Niego wielkie wsparcie. Patrzyła Mu w oczy i wiedziała, że zawsze będzie mogła Mu ufać. Przytuliła się do Niego, ukradkiem wycierając słoną łzę.
- Będzie dobrze. – szepnął, gładząc Ją po głowie.
                Wyszli na balkon spoglądając w jasne niebo. Słońce z całych swoich sił próbowało przebić się zza chmur. Lekki wiatr muskał ich uśmiechnięte twarze.
- Tak trzymaj. – powiedział Paweł.
- Jak?
- Masz się uśmiechać, dodaje Ci to uroku. – szepnął, mrugając do Niej okiem.
- Dziękuję. – odpowiedziała, przez chwilę milcząc. – Nie chcę stracić ojca. Co z tego, że był chamem i nigdy nie powiedział do mnie ‘córko’. Że kłóciliśmy się i zawsze stwarzaliśmy problemy. Mimo wszystko dokładnie pamiętam dzieciństwo. Zapełnił je doskonale i z ogromną perfekcją. Wykazał się jako dobry ojciec. A później wszystko spieprzyło się przez mamę i Jej cholerną pracę.
- Cii. – szepnął, próbując Ją uspokoić. – Obiecuję Ci, że wszystko się ułoży.
Zmęczeni weszli do Jej pokoju siadając na łóżku. Z głośników wydobywała się cicha muzyka, która spokojnie usypiała Olgę. Dziewczyna oparła się o ramię Pawła, zasypiając.

                „ - Tato, a jak będę duża to kto mnie będzie kochał tak, jak Ty teraz? – Ja. Zawsze będę Cię kochał. Niezależnie co stanie nam na drodze, zawsze będziesz dla mnie najważniejsza. Bo jesteś moją córką. Najwspanialszą kobietą na świecie. Będę o Ciebie dbał do końca swoich dni. Będę się starał żeby Ci niczego nie brakowało. A wiesz po co? – Nie, tato. – Po to, że gdy kiedyś staniesz nad moją trumną. Będziesz mogła chwycić mnie za rękę i z czystym sumieniem powiedzieć ‘byłeś dobrym ojcem, nigdy o Tobie nie zapomnę’. ”.

                - Zasnęłam? – zapytała Olga, czując w pokoju intensywny zapach Pawła.
- Spałaś, jak niemowlę. Słodko. – szepnął, całując Ją w czoło.
- Śnił mi się tata z czasów dzieciństwa, tęsknię za tym, wiesz?
- Wiem. I widzę, że bardzo zależy Ci na Jego zdrowiu. Gdybym tylko mógł jakoś pomóc..
- Pomagasz mi tym, że po prostu jesteś, gdy innych nie ma. – powiedziała chwytając Go za rękę. Odwzajemnił Jej miłe słowa uśmiechem, delikatnie muskając koniuszkami palców Jej dłoń.
- Jesteś wyjątkowa. – szepnął, zbliżając swoje ust do Niej. Zaśmiała się i nie protestując powoli przysuwała ku Niemu swoje wargi. Gdy nagle po pokoju rozległ się dźwięk Jej komórki. Oddaliła swoją twarz, jak najszybciej naciskając zieloną słuchawkę.
- Tak, mamo?
- Przyjedź do szpitala. – usłyszała cichym, zachrypniętym głosem. W telefonie słychać było tylko przerwany sygnał. Łzy mimowolnie napłynęły Oldze do oczu.
- Co się dzieje? – zapytał chłopak, podbiegając.
- Szybko, do szpitala. – zdążyła powiedzieć, wybiegając z pokoju.
                Byli już na miejscu. Obydwoje szybko wbiegli do budynku, czekając na windę.
- Nie myśl o najgorszym, może to fałszywy alarm. – powiedział Paweł, przytulając Ją.
- Mam złe przeczucie. – szepnęła, wsiadając do windy. Na korytarzu nie było żadnego lekarza ani Jej matki. Zupełna cisza, jakby normalny dzień toczył się dalej. Miłe pielęgniarki roznosiły leki pacjentom, jakaś rodzina przyjechała w odwiedziny, a Olga wpadła tu, jak wyrzucona z tornada.
- Mama! – krzyknęła, widząc Ją wychodzącą z sali ojca. – Co się dzieje?
- Możesz tam wejść, na chwilę. – odpowiedziała, niepewnie się uśmiechając.
- Chodźmy na kawę. – zaproponowała mama Olgi Pawłowi.
                Dziewczyna powolnym krokiem podążała w stronę sali ojca. Bała się, nie wiedząc co Ją tam czeka. Delikatnie nacisnęła klamkę drzwi, powoli je przesuwając.
- Wejdź, córeczko. – usłyszała słaby głos.
- Tato, jak się czujesz?
- To mało istotne. Chcę tylko żebyś wiedziała, że żałuję. Gdybym miał możliwość cofnięcia czasu, nigdy nie popełniłbym już tych samych błędów. Miałem zapewnić Ci bezpieczeństwo i opiekę. Byłem strasznym ojcem.
- Nie mów tak.
- Przepraszam córeczko. Mam tylko nadzieję, że dobrze mnie zapamiętasz, a ja zaopiekuję się Tobą tam, z nieba. – powiedział resztkami sił, chwilę później umierając.

2 komentarze:

  1. Koniec strasznie przekoloryzowany, w rzeczywistości nie byłoby zapewne szans by odzyskał przytomność, tym bardziej powiedział cokolwiek. Aczkolwiek i tak uwielbiam Cię oraz to co piszesz :*

    OdpowiedzUsuń