piątek, 26 lipca 2013

RZECZYWISTOŚĆ WIDZIANA OCZAMI SZYMAŃSKIEJ

Zaskoczyłaś mnie.
Nie powiem, że już dawno zapomniałam o tej sprawie, bo to byłoby kolejne kłamstwo, a tych w moich życiu jest już za wiele.
Nieprawdą jest, że zaszłam w ciąże za wcześnie, przez przypadek. Że nie chciałam dziecka, bo nigdy ich nie lubiłam. Kocham te niewinne maleństwa, które chodzą po tym świecie nie mając o niczym pojęcia. To nieprawda, że chciałam zabić swoje dziecko, nie wiedząc jak wygląda, czy jest dziewczynką, czy byłaby podobna do mnie, czy odziedziczyłaby kilka moich cech. Nieprawdą jest też, że z góry założyłam, że nie poradzę sobie z małym dzieckiem. Nie zwątpiłam w swoje siły, w to czy dam radę. Wiedziałam na ile mnie stać. Dziecko nie pociągnęłoby mnie w dół, wręcz przeciwnie, dałoby mi powód by być.
Ale zacznijmy od początku.
Nie lubię wspominać tamtych czasów, ale fakty są faktami, uwielbiałam imprezy. Byłam stałą bywalczynią klubów albo domówek. W weekendy nigdy nie było mnie w domu. Nie wiem jak dawałam radę ze szkołą i dostaniem się na studia.
Pamiętam pierwszy dzień w akademiku, a raczej noc. Przywitanie nowych, najmłodszych odbyło się z hukiem.
Dużo ludzi, dużo alkoholu, dużo muzyki, dużo tańca, dużo jedzenia, dużo wszystkiego. Za dużo.
Byłam w swoim żywiole. Co chwilę podchodził ktoś, przedstawiał się i wychylał kieliszek na nową znajomość. Nie pamiętam ich imion ani twarzy. Wszystko działo się zbyt szybko. W końcu wyszłam żeby się przejść i trochę wytrzeźwieć. Usiadłam na jakiejś ławce. Z daleka usłyszałam tylko gwizdy i wołanie. Zignorowałam to. Nie byłam w stanie odgryźć się nawet krótkim "spadaj". Po jakimś czasie podeszli. Było ich trzech albo czterech. Nie pamiętam. Zaproponowali wspólną imprezę w jakimś klubie. Nie chciałam. Namawiali żebym wsiadła z nimi do auta. Odmówiłam. W pewnej chwili któryś z nich powiedział, że idzie po samochód. Wstałam, chcąc stamtąd jak najszybciej iść, ale nie byłam w stanie.
Obudziłam się w obcym mi domu. Nadal była noc, a przez duże okno wpadał blask księżyca. Usiadłam na łóżku i pomimo oporu jaki stawiała mi głowa, zamierzałam jak najszybciej opuścić to pomieszczenie.
- Dokąd to panienka się wybiera? - usłyszałam wołający męski głos, gdy na palcach starałam się stamtąd wymknąć. - Chłopaki! Śpiąca królewna wstała! - zawołał.
Pamiętam, że stawiałam opór, że nie chciałam, broniłam się, krzyczałam, prosiłam. Pamiętam też, że to nic nie dało, że byli silniejsi i z łatwością zdarli ze mnie ubranie. Pamiętam, że liczyłam na cud, że coś zacznie się palić albo nagle podjedzie policja. Pamiętam, że gdy udało mi się wyrwać z uścisku jednego z nich, ktoś mocno uderzył mnie w twarz.
Nie wiem kto jest twoim ojcem ani jak ma na imię. To na pewno któryś z nich, to człowiek który nie zasługuje, aby ktoś taki jak ty powiedział do niego "tato".
Nigdy więcej ich nie spotkałam. Nie pamiętam ich twarzy, głosu ani oczu. Nikogo też wtedy nie powiadomiłam. Chyba po prostu nie chciałam komplikować życia bardziej, niż rzeczywiście było.
Nie powstałaś z miłości, pięknego uczucia, z potrzeby bycia, z chęci. Powstałaś na siłę, z przymusu. 
Czy gdybym powiedziała, że wtedy tego nie chciałam, że stawiałam opór, znaczyłoby to, że żałuję i również nie chciałam cię, gdy wydałaś swój pierwszy płacz na tym świecie?
Nie zdobędę się na odwagę, by wyjawić ci całą prawdę. Nie chcę, abyś zastanawiała się co masz po swoim ojcu, którą cechę odziedziczyłaś, w czym jesteś do niego podobna. 
Zostawmy tę sprawę zamkniętą. Tak chyba będzie najlepiej. Nie wiem czy dla nas obu, czy tylko dla samej mnie. Chciałabym być z tobą szczera, ale nie potrafię. 
Nigdy nie chciałam usunąć ciąży, nawet o tym nie pomyślałam. Niektórzy podrzucali mi takie propozycje, mówili, że nie dam rady na studiach, ale dałam, bo miałam ciebie pod moim sercem.
Można powiedzieć, że jesteś szczęściem w nieszczęściu albo najlepszą a zarazem najgorszą rzeczą, jaka przytrafiła mi się w życiu.
Gdybym była dobrą matką nie oddałabym cię w opiekę innej kobiecie. Gdyby była dobrą matką nie zaprzeczyłabym faktu, że jesteś moją córką. Gdybym była dobrą matką nie okłamywałabym cię. Gdybym była dobrą matką nie musiałabyś mnie szukać. Gdybym była dobrą matką kochałabyś mnie, a nie nienawidziła.
Pamiętam moment, w którym się urodziłaś i płacz, który rozległ się na całej sali. Z moich oczu również popłynęły łzy, ale były to łzy szczęścia.
Pewnie zastanawia cię jedno pytanie - dlaczego tych osiemnastu lat nie przeżyłyśmy razem, skoro tak bardzo pragnęłam cię mieć?
Byłam pozytywnie nastawiona na twoje przyjście na świat. Z niecierpliwością czekałam na ten moment. Został tylko miesiąc. Rozglądałam się za wózkiem, śpioszkami, maleńkimi czapeczkami, zabawkami. Byłam wzruszona patrząc na ulicy na kobiety z dziećmi, wiedząc, że już niebawem będę wyglądać tak, jak one - szczęśliwe i przepełnione miłością.
Na początku tego ostatniego miesiąca strasznie osłabłam. Wiedziałam, że to przez ciążę, ale wmówiłam sobie, że dam radę, przecież już prawie jestem przy mecie. Później na ciele zaczęły pojawiać się siniaki. Starałam sobie przypomnieć o co mogłam się uderzyć, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Straciłam apetyt i dużo spałam. A któregoś dnia przechodząc przez ulicę, zemdlałam.
Obudziłam się w szpitalu. Leżałam w czterech białych przytłaczających ścianach i myślałam, że jestem w niebie, że umarłam. Przestraszona chwyciłam się za brzuch z nadzieją, że nadal tam będziesz. I byłaś. Ciągle w tym samym miejscu. Byłam podłączona do kroplówki i nadal strasznie osłabiona. W końcu do sali wszedł lekarz i oznajmił, że choruję na ostrą białaczkę promielocytową. Rak.
To wtedy się załamałam. Uwierzyłam w coś, co mówiło mi, że nie dam rady. Musiałam wybierać, zdecydować, co będzie dla ciebie najlepsze.
Chciałam wygrać z chorobą, stawić jej czoło, ale to oznaczało, że nie poradzę sobie jako matka. Pragnęłam cię odnaleźć, wrócić i wszystko wytłumaczyć. Ale wiem, że i tak miałabyś swoje zdanie, być może nie uwierzyłabyś mi i stwierdziła, że kłamię, chcąc wziąć cię na litość.
Wygrałam z nowotworem. Nie było łatwo, ale udało się. Mężczyzna, który jest ojcem mojego synka był moim lekarzem. Pomógł mi.
Nie zapomniałam o tobie. Nigdy. Czasami budziłam się w nocy i zastanawiałam czy dobrze śpisz. Chciałam zadzwonić i poprosić twoją mamę o rozmowę. Tak wiele razy wracając z pracy do domu, pragnęłam skręcić w przeciwną stronę i przyjechać by móc cię zobaczyć. Setki razy wykręcałam numer do twojego domu i po kilku sygnałach rozłączałam się, bo tak mało wierzyłam w siebie.
Gdyby ktoś zapytał mnie, czy żałuję, odpowiedziałabym, że nie wiem. Na pewno nie żałuję twojego przyjścia na świat ani tego, że w ogóle zostałaś poczęta. Natomiast tego w jaki sposób, z kim i gdzie, żałuję tak bardzo, że gdybym mogła cofnąć czas, nie poszłabym wtedy na żadną imprezę.
Dzieci powinny uszczęśliwiać rodziców, być ich podporą i świadectwem tego, że wszystko co najpiękniejsze ukryte jest w tak małej osobie.
Tak naprawdę nie spodziewałam się, że jeszcze kiedyś się zobaczymy. Nie sądziłam, że będziesz chciała spojrzeć w oczy kobiecie, która stworzyła ci taki, a nie inny świat.
Zaskoczyła mnie twoja sytuacja, to, że jesteś na wózku. Nie wiem jak do tego doszło, ale czuję, że zrobię wszystko, aby ci pomóc.
Zbudowałam sobie nowy świat. Czy to źle? Chciałam zapomnieć, to prawda. Ale miałam ku temu powody. Każdego ranka, gdy wstawałam, dręczyło mnie pytanie, czy jestem zadowolona z siebie. Nie.
Mogłam pokochać cię bardziej.
Mogłam być przy tobie nadal.
Mogłam zostać twoją matką i być nią na zawsze.
Mogłam być silniejsza i sobie poradzić, sama.
Mogłam żyć, a nie udawać.
Mogłam kochać prawdziwie, a wybrałam tęsknotę.
Przepraszam.
Nigdy sobie nie wybaczę utraconych chwil z tobą. Będę się za to obwiniać już do końca życia. Mogłam zrobić tak, a nie inaczej. Mogłam wtedy pójść w prawo, a nie w lewo. Mogłam zapytać, a nie błądzić. Mogłam zostać, a nie iść przed siebie. Ale może gdybym wtedy postąpiła inaczej, wcale nie byłoby tak pięknie jak bym chciała? Nie miałabym ciebie, choć teraz też nie jesteś moją własnością. I tego najbardziej żałuję. Cholernie boli mnie fakt, że nie mogłam cię poznać, że musiałam zapomnieć.
Przykro mi, że nigdy nie dowiesz się prawdy. Chciałabym tylko żebyś czuła, że strasznie cię kocham i że tęskniłam. I mimo że stałaś tak blisko mnie tęsknota w sercu dawała o sobie znać jeszcze mocniej. Utrata ciebie słono mnie kosztowała i dopiero teraz zaczynam żałować.
Oddając cię w czyjeś ręce, nie wiedziałam, że właśnie dobrowolnie tracę całe swoje szczęście, że odchodzi połowa mnie, którą tak długo trzymałam pod swoim sercem.
Teraz żałuję, choć wiem, że jest już za późno o całe osiemnaście lat.
Miłość do ciebie pokazała mi, że warto walczyć, bo utrata boli.
I choć nigdy nie usłyszysz tych słów, chcę byś wiedziała, że zawsze będę cię kochać. To dość zobowiązująca obietnica, ale tylko tyle mogę ci dać.
Kocham cię córeczko.
Twoja Mama.

sobota, 13 lipca 2013

- Wydaje mi się, że zaszła jakaś pomyłka - odpowiedziała zaskoczona kobieta.
- Nie sądzę.
- Proszę stąd iść. To jakieś nieporozumienie. Ja nie mam córki. Nigdy jej nie miałam. Musiałaś się pomylić. Bardzo mi przykro.
- Ale... - nie zdążyła nic dodać. Kobieta, która miała okazać się jej matką, odprawiła ją z kwitkiem.
- Nie przejmuj się. Może to naprawdę pomyłka - rzucił Honoriusz, gładząc ją po plecach.
- To niemożliwe. Przecież wszystko się zgadza. Imię, nazwisko, adres.. Ja tylko chciałam z nią porozmawiać. Dowiedzieć się dlaczego jest tak, a nie inaczej. Chyba nie wymagam wiele?
- Oczywiście, że nie.
- Ja się nie poddam.
- Daj spokój, co chcesz jeszcze zrobić?
- Przyjechałam tu żeby z nią porozmawiać i nie odjadę, dopóki niczego nie będę pewna - odparła - Będę ją męczyć tak długo, aż stwierdzi, że ma już dosyć i sama wszystko mi powie. Zobaczysz. Uda się.
- Mam taką nadzieję.
Miałeś w życiu taki moment, gdy stwierdziłeś, że to już koniec? Gdy dotarło do Ciebie, że wszystko, co dotychczas robiłeś, nie miało najmniejszego sensu? Chciałeś zrobić krok do przodu, ale zawsze cofałeś się w tył? Pragnąłeś tak wiele, a wyszło jak zawsze? Znasz to uczucie, kiedy starasz się ze wszystkich sił, a na mecie okazuje się, że to było niepotrzebne? Jak się wtedy czujesz? Wykorzystany? Niepotrzebny? Samotny? Chciałbyś to naprawić, ale nie masz już sił? Nie przejmuj się. Nic nie jest warte pracy, w którą włożyłeś całe serce.
Pokój w hotelu, który wynajęła dla nich Natalia, był przepiękny. Ogromne okno, które ukazywało miasto nocą, nadawało niesamowitego charakteru. Stonowane barwy, obrazy, lampki, duża wanna w łazience, wygodne łóżko i ten zapach, który stał się niemożliwy do opisania.
- Mama się postarała - rzuciła Olga.
- To jest fakt.
- Myślisz, że robię jej przykrość szukając swojej biologicznej matki?
- Szukasz jej, bo chcesz znać odpowiedzi na dręczące cię pytania. Ale prawdą jest, że twoją matką już na zawsze pozostanie Natalia. To ona cię wychowała, uczyła mówić, pisać i chodzić. Zabierała cię na spacery i kupowała przeróżne zabawki. Ona płakała razem z tobą, kiedy po raz pierwszy musiała zostawić cię w przedszkolu pod cudzą opieką. To ona jest twoją matką, bo tak naprawdę nigdy cię nie opuściła - spojrzał na jej pełne łez oczy, po czym dodał: - Ona nie może mieć ci za złe, że szukasz kobiety, która cię urodziła. Kobiety, która od samego początku nie miała zamiaru być twoją matką. Kobiety, która chciała pozbawić cię życia, nie wiedząc jak wiele mogłaby ci dać. Więc jeśli tak kobieta, z którą dziś rozmawiałaś, kłamie to w rzeczywistości nie zasługuje na bycie kimś ważnym w twoim życiu.
- A jeśli ona boi się przyznać? Może nie chcę wracać do tego co było, bo za bardzo ją to boli. Co jeśli żałuje? Może właśnie teraz dotarło do niej, jak wielki błąd popełniła.
- Chyba trochę za późno, nie sądzisz?
- Nie wiem już co myśleć - szepnęła - Dziękuję, że jesteś tutaj ze mną.
Świadomość, jak bolesne bywa życie, boli niemiłosiernie. Chwile, w których uświadamiamy sobie, że gorzej już być nie mogło, bywają trudne do zrozumienia. Momenty, gdy tracimy coś bezpowrotnie, wpisują się w naszą pamięć już na zawsze. Jesteśmy ludźmi. Popełniamy błędy. Pochopnie podejmujemy decyzje. Marzymy. Myślami wracamy do przeszłości. Żyjemy. Staramy się każdego dnia coraz mocniej. Aż w końcu odpuszczamy. Codzienność traci swój rytm. Brakuje sensu i celu. Żyjemy, ale nie można tego nazwać normalnym istnieniem między ludźmi. Udajemy. Gramy nie swoje role. Ukazujemy się w fałszywym świetle, przez co tracimy na wartości.
Ten dzień nie należał do pogodnych. Słońce co jakiś czas wyglądało zza chmur, lecz robiło to tylko chwilowo. Co jakiś czas kilka kropel deszczu odbijało się o chodnik.
Miasto żyło już od siódmej godziny rano. Rozbiegani ludzie, pędzące auta, krzyczące dzieci, których mamy odprowadzały je do przedszkola, po drodze rozmawiając o nowym butiku w centrum. Mogłoby się wydawać, że pomimo pogody pół miasta wybiegło na ulice. 
Gdzieś pomiędzy tymi wszystkimi, zajętymi swoim życiem ludźmi, na ubocznym murku siedziała Olga. Oddalona od tego pędu i hałasu, trzymając papierosa w trzęsących się dłoniach, zastanawiała się nad jednym, dość ważnym pytaniem: DLACZEGO JA?
Czy każdy człowiek na ziemi ma tak skomplikowane życie? Czy można mieć więcej problemów? Jak żyć by mieć nadzieję na lepsze jutro? Co skłania Boga do zrzucania na człowieka ogromnego ciężaru istnienia? Czy można mieć pretensje do samego siebie za to, że nadal tutaj się jest? Jak długo trwa czas, w którym śmierć wydaje się być lepszą opcją niż życie? I co zrobić by funkcjonowanie na tym świecie było najlepszą inwestycją z jaką poradził sobie Bóg?
Skończyła papierosa, po czym podjechała pod biuro wydawnictwa gazety, którego redaktorką naczelną była rzekomo jej biologiczna mama. Dziewczyna schowała się za rogiem budynku by już na wstępie nie odstraszyć od siebie kobiety, gdy ktoś nagle puknął ją w ramię.
- Co ty tu robisz? - zapytała kobieta oczekiwana przez Olgę - Będziesz mnie teraz nachodzić, sterczeć pod moim domem, pracą? Czego ty chcesz dziewczyno? Nie znam cię.
- Jak może mnie pani znać, jeśli nie spędziła pani ze mną ani chwili w moim maleńkim życiu? Nigdy nie podarowała mi pani lalki Barbie, pluszaka ani pierwszej książeczki, z której uczyłabym się czytać? Nie chciała pani czytać mi do snu, chodzić ze mną na spacery, rozmawiać, zacieśniać więzi. Chcę tylko wiedzieć dlaczego. Co ze mną było nie tak?
- Chodźmy do środka - zaproponowała, wskazując dłonią drzwi.
Wnętrze ogromnego budynku było przepełnione błyszczącymi się płytkami. Na pierwszy rzut oka można by stwierdzić, że co minutę porusza się tu kontrola czystości w białych rękawiczkach. Na wejściu znajduje się okrągłe biurko, za którym pałęta się kilka kobiet. 
Olga podąża za kobietą, która przez minutę ich pobytu tutaj odpowiedziała "dzień dobry " co najmniej z pięćdziesiąt razy. Co jakiś czas korytarzem przemieszcza się mężczyzna ubrany na szaro, z wielkim aparatem zawieszonym na szyi - paparazzi. 
W końcu są już na miejscu. Ogromne biuro, przepełnione masą szkła. Duże okna ukazujące centrum, przeszklone drzwi i ściany dookoła nich, i ta niesamowita czystość. Biuro redaktor naczelnej znajduje się na ostatnim piętrze na samym końcu korytarza.
- Ładnie tutaj - rzuciła Olga.
- Dziękuję.
- Nie chcę komplikować pani życia, zmieniać go czy cokolwiek innego. Przyjechałam tutaj żeby się czegoś dowiedzieć..
- A więc szukasz mamy, tak? - przerwała jej. - Możemy napisać ogłoszenie w gazecie. Zaprowadzę cię za chwilę do odpowiednich osób, które się tym zajmą. Jutro wychodzi nowe wydanie, więc powinniśmy jeszcze zdążyć.
- Słucham? Przecież..
- Masz złe dane, dziewczyno. Nie wiem kto cię tu przysłał ani po co, ale to nie ja jestem twoją matką. Mam synka i męża. Nigdy wcześniej nie miałam dziecka, a tym bardziej córki.
- Dlaczego pani kłamie? Boi się pani przyznać? Ja niczego nie chcę, żadnych pieniędzy czy pomocy. Chciałabym tylko usłyszeć prawdę.
- Słyszysz ją od samego początku.
Życie nie zawsze jest takie, jakie byśmy pragnęli. Czasami coś nie idzie po naszej myśli, nie wygrywamy, marnujemy ostatnią szansę. Bywa, że los jest okrutny i przez całe życie będziemy zmuszeni szukać odpowiedzi na pytanie: dlaczego? Choć tak bardzo się staramy, nadal nam nie wychodzi. Być może to nie nasza wina. Może tak właśnie ma być? Może Bóg tak chciał? Może w przyszłym życiu będzie lepiej? A może teraz musimy się namęczyć, by po uzyskaniu celu, stwierdzić, że było warto?
W południe na niebie nie było już żadnych chmur. Wyszło za to słońce i ludzie w krótkich spodenkach. 
- Byłaś u niej? - zapytał Honoriusz, pomagając przesiąść się jej z wózka na łóżko.
- Tak. I nic nie wskórałam.
Opowiedziała mu cała historię z ogromnym biurem, ludźmi i propozycją opublikowania ogłoszenia w gazecie.
- Żenujące. Ta kobieta jest śmieszna.
- Może to jednak nie jest moja matka?
- To się okaże - odpowiedział - Rozmawiałem z twoja mamą, musisz zadzwonić do psychologa, bo opuściłaś wizytę.
- Jasne - rzuciła, kładąc się na łóżku. Przypomniała sobie czas, gdy była w przedszkolu na zorganizowanym przyjęciu z okazji Dnia Matki. Wszędzie wisiały kolorowe balony, w tle leciała spokojna muzyka, a w oddzielnym pokoju, gdzie na swój występ czekały wszystkie dzieci, panował chaos. Gdy nadszedł czas rozpoczęcia wszystkie dzieci rządkiem wyszły zza kurtyny i ustawiły się w ułożonej wcześniej konstrukcji. Naprzeciwko, jako widownia, zasiadły wszystkie mamy, dumne ze swoich małych pociech. Zabrakło tylko jednej osoby - jej mamy. Zapomniała, choć tłumaczyła się przedłużonym dyżurem w szpitalu. Często nie było jej wtedy, gdy stawała się potrzebna, czyli zawsze.
- To źle zastanawiać się, która mama byłaby dla mnie lepsza, gdybym znała je obie od początku? - rzuciła, wyrywając się z przytłaczających myśli.
- To normalne. Nie przejmuj się tym, co masz w głowie. Za dużo było tego wszystkiego w ostatnim czasie. - odpowiedział Honor, przytulając ją do siebie. Uśmiechnął się, po czym pocałował ją w czoło i dodał: Zadzwoń do psychologa. Pójdę w tym czasie po coś do jedzenia.
W trudnych chwilach najważniejsza jest obecność drugiego człowieka. Trzeba czuć, że ktoś jest obok, że nie jest się samym w tym zagmatwanym świecie, że zawsze można na kogoś liczyć, że mamy w kimś oparcie, że nie doskwiera nam samotność, że kochamy i ktoś kocha nas, i właśnie ta miłość powinna być głównym drogowskazem w naszym życiu.
- Dzień dobry, z tej strony Olga.
- Witaj, miło, że zadzwoniłaś. - odpowiedziała kobieta. - Co u ciebie?
- Beznadziejnie.
- Słyszałam o tym gdzie jesteś i w jakim celu.
- Myśli pani, że źle zrobiłam?
- To był twój wybór. Żałujesz?
- Fakt czy było warto, czy też nie stwierdzę na samym końcu. Nie poddałam się jeszcze.
- Musisz walczyć o swoje.
- A co jeśli tutaj nic nie jest moje?
- Nieważne, dąż do doskonałości. Pamiętaj, że niezależnie jaką drogę wybierzesz, ona zawsze dokądś się poprowadzi. Możesz zabłądzić, zwątpić albo odpuścić. Może też okazać się, że weszłaś do ślepej uliczki. Ale nie możesz się zatrzymywać. Idź przed siebie, choćbyś miała robić to na kolanach. Bierz garściami to, co twoje. Zasłużyłaś sobie na to.
Ludzie często naklejają na twarze sztuczne uśmiechy. Udają. Chcą przez chwilę byś kimś innym. Wchodzą w inny świat, w chwilowe nowe życie. Kłamią. Oszukują. Po co? Aż tak źle jest im w rzeczywistości? Nie. Oni szukają wzniesienia, czegoś co pokaże im jak żyć. Chcą zacząć od nowa, od podstaw. Są w błędzie. Żeby stać się kimś innym nie trzeba za czymś gonić ani czegoś szukać, wystarczy spojrzeć w głąb siebie, w serce, które za każdym razem powie to samo: urodziłeś się by być tym, kim jesteś.
- Jak rozmowa? - zapytał Honoriusz, wnosząc do pokoju masę owoców.
- W porządku. - odpowiedziała, uśmiechając się. - Uwielbiam owoce.
- Wiem o tym doskonale.
Jedzenie w łóżku, z ręki do ust jest jedną z wielu najprzyjemniejszych rzeczy pomiędzy dwojgiem ludzi. Chwilowe, ale głębokie spojrzenia, uśmiechy, dotyk, rozmowa szeptem to wszystko sprawie, że łatwiej jest się do siebie zbliżyć.
- Honor.
- Tak?
- Dziękuję ci za wszystko.
- Przestań. Przecież wiesz, że zrobię dla ciebie wszystko, bo cię.. - nie dokończył, nie musiał, Olga zrobiła to za niego, zamykając ich usta w pocałunku z krótkim "Ja ciebie też".