piątek, 25 października 2013

Na łożu śmierci powinniśmy mieć ostatnią szansę, możliwość odpowiedzenia na pytanie: jakie wnioski wyciągnęliśmy z życia? Czy zawsze było warto? Co chcielibyśmy zmienić? Co nigdy nie powinno było się wydarzyć? Czy życie spędzone u boku jednego człowieka, można nazwać dobrym życiem? Jak bardzo dziękujemy Bogu za to, co nam dał? Oraz co chcielibyśmy zrobić po raz ostatni, wiedząc, że nie ma już możliwości odwrotu przed śmiercią?

- Nie wracajmy do domu. - szepnęła Olga, chwytając Honoriusza za rękę, którą w tej chwili zmieniał bieg w samochodzie. - Zatrzymajmy się gdziekolwiek, choćby na jakiś czas, na krótką chwilę. Zostańmy, tutaj, na tej autostradzie, ale nie wracajmy. Proszę.
Zatrzymał samochód, spoglądając jej prosto w oczy.
- Boisz się, prawda? - zapytał. - Boisz się powrotu do rzeczywistości, do tych samych ludzi i tych samych miejsc. Boisz się samotności w swoich czterech ścianach. Boisz się rozmyślania nad tym co było i dlaczego nie można już tego zmienić. Boisz się tego, co znasz. Boisz się siebie.
- Nie lubię swojego życia, czy to dziwne?
- Nie. Ja na przykład nie lubię rodzynek, ale jakoś daję radę. Niektóre dziewczyny nie lubią oglądać horrorów, grać w piłkę nożną albo rozmawiać o samochodach. Inni nie lubią się uczyć, czytać książek lub przesiadywać w bibliotekach. Są jeszcze ci, którzy nie potrafią znieść samych siebie, i to już jest dość duży problem.
- Co wtedy?
- Wtedy potrzebne są zmiany, spontaniczne wyjazdy, stworzenie planów, które nigdy wcześniej nie przyszłyby nam do głowy. Ludzie uciekają, daleko i niepostrzeżenie. Myślą, że gdy wyjadą, wszystkie problemy zostaną w ich domach, za szczelnie zamkniętymi drzwiami. Podczas, gdy oni wiozą te problemy ze sobą, do swoich nowych, nieodkrytych przez serce miejsc. I na nic zdaje się ich ucieczka, pogoń za szczęściem, czy jak to jeszcze nazywają. Gdziekolwiek będziesz, zabierasz ze sobą wszystko, każdy kawałek duszy, najmniejszą część roztrzaskanego serca, a co najważniejsze samego siebie. Bo nie jesteś w stanie uciec przed czymś, co jest w tobie. Nie możesz wyjąć serca, włożyć do słoika, zakneblować pod łóżkiem i uciec. Po prostu nie możesz. Bo wtedy już zupełnie przestaniesz żyć.
Kochamy. I to jest dobre, piękne i godne podziwu. Obdarowujemy swoim uczuciem drugą osobę, człowieka, który na to zasłużył i który zachowuje się tak samo wobec nas. Walczymy o to uczucie. Stajemy się groźni i niebezpieczni. Ale to dobrze, mamy o co walczyć. Żyjemy w beztroskiej miłości przez dłuższy czas i kiedy nagle wszystko zniknie, nie potrafimy się odnaleźć. Nie umiemy żyć tak, jak kiedyś. Codzienność staje się niechętnym spojrzeniem na świat. Noce należą już tylko do wspomnień. W kącikach oczu gromadzą się łzy. Powoli umieramy. Nie poznajemy już siebie. Czy to naprawdę takie dziwne?
- Jeśli nie chcesz wracać do domu i rozmawiać z mamą, możemy pojechać do mnie. - zaproponował Honoriusz.
- Dziękuję. - szepnęła.
- Tak chyba będzie lepiej.
Późne wieczory bywają przytłaczające. Czasem są wręcz nie do zniesienia. Ludzie poświęcają je na rozmyślenia, wspomnienia, dopuszczanie tęsknoty do swojego serca, na ból, łzy. Ale to nic złego usiąść i rozmyślać, roztrząsać fakty na nowo, pragnąć cofnąć czas. Cierpimy, ale to normalne, jesteśmy tylko ludźmi. Kochamy lub kochaliśmy, i tylko to się liczy.
Olga dotarła na cmentarz. Podziwiała pięknie palące się znicze, które w atmosferze gwieździstego nieba wyglądały na świetliki czuwające nad duszami zmarłych. Uśmiechnęła się i ruszyła przed siebie. Nie znała tych ludzi, nigdy ich nawet nie widziała, a mimo to zrobiło jej się tak strasznie żal. Dotknęła maleńkiego nagrobka, w którym prawdopodobnie pochowane zostało maleńkie dziecko.
- Tak mi przykro. - szepnęła. - Ale tam na górze pewnie jest lepiej, łatwiej.
W końcu dotarła w zamierzone miejsce. Zamarła na chwilę, ale nie zatrzymywała się. Podjechała bliżej, by poprawić przewrócone kwiaty.

Cześć Tato,
co u Ciebie słychać? Mam nadzieję, że wszystko dobrze. Przecież ludzie mówią, że w niebie jest pięknie, że nie ma tam zła, chorób i problemów. Pewnie jest tam o wiele lepiej niż tutaj. Troszkę Ci zazdroszczę, wiesz?
Odnalazłam moją biologiczną mamę, ale zapewne już o tym wiesz. Nie przyznała się, nie musiała. Widziałam w jej oczach jak bardzo pragnęła wykrzyczeć wszystkim, że jestem jej córką, ale z jakiegoś powodu nie mogła. Nie szkodzi.
Tęsknię za Tobą. Tak bardzo mi Ciebie brakuje.
Wiem, że nie zawsze było między nami dobrze albo tak, jak oboje byśmy chcieli. Spędzaliśmy ze sobą mało czasu i niewiele też rozmawialiśmy. Nie wyjeżdżaliśmy na wspólne wakacje do Grecji, nie oglądaliśmy razem meczów ani nie odrabialiśmy prac domowych. Żadne z nas nie zabiegało o więcej, żadne z nas nie dostrzegało jak wiele traci.
Czasami zastanawiam się, co bym zrobiła, gdybym dostała jeszcze jedną szansę, możliwość dziesięciominutowego spotkania z Tobą, i wiesz co, przez tą krótką chwilę próbowałabym uświadomić sobie, co tak naprawdę znaczy kochać.
Żałuję. Strasznie żałuję utraconych chwil z Tobą. Czasu, którego nie wykorzystaliśmy. Rozmów, które nie miały sensu. Słów, które były lekceważone. Minut, spędzonych na niechętnym mijaniu się w korytarzu. Spojrzeń, w których momentami pojawiała się nienawiść.
Nie chcę Cię za nic obwiniać, nie chcę wytykać błędów ani mówić, co mogłeś zrobić lepiej. Nie mam zamiaru Cię pouczać lub dawać wskazówek, bo na to jest już za późno.
Chcę tylko powiedzieć, że każdego dnia starałam się pomóc Ci w chorobie. Pragnęłam stopniowo zmniejszać Twój alkoholizm. Dolewałam wody do drinków, chowałam piwa, rozbijałam butelki whiskey. Ja tylko chciałam mieć ojca. Człowieka, który weźmie mnie na kolana i przytuli, który opowie mi jakąś śmieszną bajkę przed snem, który każdego dnia będzie powtarzał jak bardzo cieszy się, że jestem.
Gdy byłam mała, myślałam, że to ze mną jest coś nie tak, że to ja zawiniłam, bo inne dzieci miały normalnych tatusiów, takich, którzy przychodzili z nimi do przedszkola, całowali na pożegnanie, zakładali plecaczek, przebierali buty. Inne dzieci na Dzień Ojca z dumą opowiadały kim są ich tatusiowie, jak najczęściej spędzają z nimi swój wolny czas, gdzie zabierają ich na przejażdżki rowerowe, o czym mówią przed snem i jak często wypowiadają słowo 'kocham'. Dlatego postanowiłam, że wymyślę sobie swojego idealnego ojca. Takiego, który budzi mnie codziennie rano lekkim pocałunkiem w czoło i uśmiechem na ustach, który przygotowuje jajecznicę taką, jaką najbardziej uwielbiam; który robi mi kanapki do szkoły i starannie pakuje do małej torby, a później pomagając mi wsunąć buciki, wsiąść do auta i zapiąć pasy, zawozi prosto do przedszkola. Mój idealny tata mówi, że będzie tęsknił i myślał o mnie i, że już nie może się doczekać chwili, kiedy mnie stąd odbierze. Niektóre dzieci słuchając moich opowiadań bardzo chciały poznać idealnego ojca, zazdrościły mi albo po prostu mówiły, że ich ojcowie ciągle są w pracy, ale za to mają idealną mamę. Czasami czekali ze mną w szatni, aż mój idealny ojciec przyjedzie mnie odebrać, lecz w tamtej chwili zazwyczaj pojawiała się jakaś znajoma mamy ze szpitala, która usprawiedliwiała ją jakąś ważną operacją. Mój idealny ojciec nie istnieje i nigdy nie będzie istniał. Kłamałam, bo tak było łatwiej, bo nie chciałam być gorsza, bo pragnęłam, aby wszyscy myśleli, że mam wspaniałą kochającą się rodzinę. Czy wymagałam zbyt wiele?
Myślę, że gdybyśmy dostali jeszcze jedną szansę, moglibyśmy naprawdę dobrze ją wykorzystać. Gdybyśmy tylko się postarali, stworzylibyśmy naprawdę idealną rodzinę. Gdybyśmy tylko chcieli..
Tęsknię za Tobą bardzo mocno. Mam nadzieję, że mnie słyszysz i przytakujesz pod nosem, albo chociaż obserwujesz i myślisz sobie, że choć trochę mam rację.
Brakuje mi Ciebie. Pomimo wszystko.
Myślę, że jeszcze kiedyś się spotkamy.
Do zobaczenia, Tato.


Czy to prawda, że ktoś tam z góry zawsze nas obserwuje? Że nigdy nie jesteśmy sami? Że czuwa nad nami jak dobry Anioł Stróż? Że bardzo często chce nas ostrzec i krzyczy, ale jego głos jest niemy?
Wspaniale byłoby mieć kogoś, kto zawsze będzie obok; kogoś, kto nigdy cię nie opuści; nie powie, że musi już iść; nie pozwoli byś gubiła się w swoich czterech ścianach, nie poklepie po plecach i pozwoli się wypłakać, tylko kopnie w tyłek i będzie kazał wziąć się w garść; nie dopuści, abyś zapomniała oddychać, a jeśli nawet, to zrobi to za ciebie. Wspaniale byłoby mieć taką osobę, czuć jej obecność, słyszeć jej głos, odczuwać jej miłość.
- Olga, masz gościa. - powiedziała Natalia, pomagając zamknąć jej za sobą drzwi.
- Honoriusz?
Powolnym i niepewnym ruchem wjechała do salonu. Poczuła dotyk dłoni Natalii na jej ramionach. Przez chwilę zamarła.
Dlaczego życie musi być tak cholernie skomplikowane?
Tkwiła w bezruchu, coś odebrało jej mowę. Była przerażona i zaskoczona, mało pewna siebie, chciała w tamtej chwili zniknąć, choćby na moment, przemyśleć to wszystko i wrócić z powrotem.
Pragnęła niemożliwego, ale czy to źle? Przecież marzenia nie są zakazane, nawet te, które wydają się być nierealne. Trzeba tylko uwierzyć.
Olga uśmiechnęła się delikatnie i był to jedyny ruch jaki wykonała od początku tego spotkania.
Jej gość zbliżył się do niej i chwyciwszy ją za rękę, powiedział:
- Witaj, córeczko. Tak bardzo za tobą tęskniłam.